Ginny miała spocone ręce. Dzień
dłużył jej się niemiłosiernie, a na każdej lekcji co chwilę spoglądała na
wielki zegar i przeklinała w myślach wskazówki, które, jej zdaniem, poruszały
się zbyt wolno. Z niecierpliwością czekała na obiad. Nie mogła skupić się na
zadaniach wskazywanych przez profesorów. A wszystko to przez chłopaka o
czarnych włosach i przenikliwych szmaragdowych oczach.
Na ostatniej lekcji niemalże
podskakiwała na krześle. McGonagall nie omieszkała jej zwrócić uwagi, kiedy
pomyliła zaklęcia i zmieniła głowę małego ptaka w korek. Nawet Charlotte
zaczęła częściej na nią spoglądać. Ale Ginny zupełnie się tym nie przejmowała,
bo Harry przez ten krótki liścik zasiał w jej sercu nadzieję, a nadzieja dała
dziewczynie niespodziewane pokłady siły. Gryfonka sama nie mogła uwierzyć w
nagłą zmianę, jaka w niej zaszła, nie śmiała jednak z tym walczyć. W myślach
racjonalnie powtarzała sobie, że Harry robi to z poczucia obowiązku, a nie z
powodu uczuć, jakie być może do niej żywił, ale te słowa nie przebiły się w jej
głowie wystarczająco mocno. Co jakiś czas przyłapywała się na tym, że wyobrażała
sobie ich związek. Robiła to wcześniej miliony razy, tyle że tym razem uważała,
że ich miłość była bardziej realna.
Pod koniec zajęć transmutacji
zupełnie przestała zwracać uwagę na słowa profesor McGonagall i wpatrywała się
we wskazówki zegara. Jeszcze minuta… Pięćdziesiąt sekund… Czterdzieści…
Trzydzieści… Dwadzieścia… Dziesięć… Pięć… Jedna…
I wreszcie, ku ogromnej uciesze
Ginny, wybił dzwon obwieszczający koniec lekcji. Dziewczyna poderwała się z
miejsca, wrzuciła podręcznik do torby i wybiegła z klasy. Na korytarzu było
pusto, ale im bardziej zbliżała się do Wielkiej Sali, tym więcej uczniów
spotykała. Musiała przepychać się miedzy nimi. Ogarnęła ją bezsensowna złość.
Akurat wtedy, kiedy ona się śpieszyła, cały wszechświat próbował jej wszystko
utrudnić.
A może wszechświat próbował jej
coś przekazać?
Zwolniła nagle kroku i
przygryzła wargę. Znów się zawiedzie, jeśli Harry ją zignoruje. Znów chłopak
złamie jej serce. Z twardym postanowieniem trzymania emocji na wodzach, ruszyła
już pewniejszym krokiem do Wielkiej Sali.
Pomieszczenie było prawie puste.
Ginny rozejrzała się wokół i natrafiła wzrokiem na stół Ślizgonów. Poczuła się
tak, jakby ktoś uderzył ją w tył głowy, gdy jej oczy spotkały się z niebieskimi
oczami Draco Malfoya. Chłopak patrzył na nią, a chłód emanujący z tego
spojrzenia pozbawił ją tchu. Zapomniała, jak odwrócić głowę. Zapomniała, jak
ruszyć ręką i nogą. Zapomniała, gdzie jest.
Jakaś szatynka z Ravenclaw
szturchnęła ramię Ginny i dopiero wtedy Gryfonka wróciła na ziemię. Krukonka
rzuciła krótkie „przepraszam”, ale Ginny nie była na nią ani trochę zła.
Spuściła tylko głowę i powtarzała sobie, by nie odwracać głowy. Znalazła
miejsce i usiadła plecami do stołu Ślizgonów. Nie chciała kusić losu.
Nie do końca wiedziała, dlaczego
Draco Malfoy działał na nią w ten sposób. Czyżby dopiero teraz ujawniała się
trauma będąca wynikiem zdarzeń z pierwszej klasy? Czy może w oczach Dracona
widziała jego ojca, Lucjusza? Albo zwyczajnie bała się, że Ślizgon mógł zrobić
jej krzywdę, zupełnie jak starszy Malfoy? Nie umiała się z tego wytłumaczyć,
ale gdy patrzyła w oczy chłopaka, zupełnie traciła rozum. Rozmawiała z nim
zaledwie parę razy i nie znała go zbyt dobrze. Więc co było przyczyną takich
reakcji? Czemu po każdym spojrzeniu w jego oczy musiała oddychać głęboko i
zaciskać drżące dłonie w pięści?
- Ginny, tu jesteś! – usłyszała
głos Charlotte. Po chwili przyjaciółka przysiadła się do niej i przyjrzała się
jej uważnie. – Czemu tak szybko wyszłaś?
Gryfonka spuściła wzrok na swoje
dłonie. Nagle na stole pojawiły się różne przysmaki. Ginny sięgnęła po sałatkę
i dzbanek z sokiem pomarańczowym. Zwlekała z odpowiedzią.
- Ja… - zająknęła się. –
Dostałam liścik od Harry’ego – ściszyła głos. Nadal nie patrzyła na
przyjaciółkę. Poczuła drobną dłoń Charlotte na swojej ręce.
- To wspaniale! – pisnęła
dziewczyna. – Co napisał?
Ginny podniosła na nią wzrok i
uśmiechnęła się lekko.
- Że może mi pomóc z obroną
przed czarną magią – odparła. Zdała sobie sprawę, że po raz pierwszy od
jakiegoś czasu nie okłamała przyjaciółki.
Char skrzywiła się nieznacznie,
ale potrząsnęła głową.
- To dobrze, nawet bardzo.
Będziecie sami, tylko we dwoje. To dobrze – powtórzyła i zapatrzyła się w punkt
daleko za Ginny. Nagle jej oczy otworzyły się szerzej. – Nie odwracaj się
teraz, Harry idzie – syknęła Charlotte, a Ginny zakrztusiła się sokiem, który
właśnie piła. Kaszlnęła kilka razy, nie zwracając uwagi na przekleństwa Char
rzucane pod nosem.
Ginny, kiedy już uspokoiła
drapanie w gardle, rozejrzała się dyskretnie. Charlotte paplała bez sensu,
narzekając na zbyt ciężkie przedmioty, więc rudowłosa stwierdziła, że może jej
tylko przytakiwać. Natrafiła spojrzeniem na miejsce, w którym siedzieli Ron,
Harry i Hermiona. Dziewczyna tłumaczyła coś bratu Ginny, podczas gdy Wybraniec
wywracał co chwilę oczami. Kiedy spojrzał na Ginny, uśmiechnął się lekko, po
czym szybko odwrócił głowę do Hermiony i zagłębił się w rozmowie z nią.
Serce Ginny waliło mocno i za
nic nie chciało się uspokoić.
- Musisz się skupić – powtórzył
Harry po raz kolejny, a ona miała wrażenie, że te pół godziny, które razem
spędzili, poszło na marne.
Po obiedzie szybko weszła na
czwarte piętro. Ze zdziwieniem zarejestrowała fakt, iż naprawdę mało uczniów
się tu kręciło. Ona sama przychodziła tu niezwykle często – znajdowała się tu
jej ukochana biblioteka, miejsce, w którym mogła schować się od świata. Tym
razem jednak cudem powstrzymywała się od ucieczki między zakurzone regały i,
przebierając nogami, czekała na Harry’ego.
Przyszedł jakieś dziesięć minut
po niej. Przywitał się z nią grzecznie i zaczął rozmowę zupełnie o niczym. W
międzyczasie zaprowadził ją do pustej sali, dość dużej, odpowiedniej do
ćwiczenia zaklęć. Harry wyjaśnił jej, że kiedy on był w pierwszej klasie,
znajdowało się tu zwierciadło Ain Eingarp, które Dumbledore przeniósł w inne
miejsce. Ginny zapytała o owe zwierciadło, ale Harry wyraźnie unikał mówienia o
tym, dlatego nie drążyła tego tematu.
- Więc z czym dokładnie masz
problem? – zapytał, stając naprzeciw niej. Spojrzała w jego oczy, tak bardzo
przez nią ukochane, i starała się nie zwariować.
- Ze wszystkim – odparła,
zawstydzona. Harry uśmiechnął się pocieszająco.
- Ciężko mi w to uwierzyć. Kiedy
mieliśmy spotkania GD byłaś jedną z najlepszych – powiedział jej, a ona
zarumieniła się lekko.
- Chciałabym, żeby GD wróciło, wiesz?
– rzuciła od niechcenia, przechylając głowę. Zauważyła błysk złości w oczach
Harry’ego.
- Ja też, Ginny – odpowiedział,
ku jej zdziwieniu. Nie spodziewała się tego, bo sądziła, że dla niego GD jest
już przeszłością, czymś, co było i już nie wróci. – Ale nie jesteśmy tutaj po
to, żeby rozmawiać o GD, prawda? – zapytał retorycznie, a ona pokiwała głową w
zamyśleniu.
Nie wracali potem do tego
tematu, a Harry długo męczył ją z różnymi zaklęciami. Okazało się, że w jego
obecności wychodzą lepiej, niż pod czujnym okiem Snape’a. Kiedy jednak doszli
do zaklęcia Incarcerous, które przerabiali na ostatnich lekcjach obrony przed
czarną magią, zacięła się. Nie mogła się skupić i dlatego Harry chodził wokół
niej, tłumacząc jej, jak wyłączyć na chwilę umysł i odpowiednio rzucić czar,
powodujący pojawienie się pęt, które krępowały ofiarę. A ofiarą Ginny był
wielki kamienny posąg bez twarzy, ustawiony na środku klasy na początku zajęć
przez Harry’ego.
Kiedy Harry dotknął jej ręki i
stanął za nią, by odpowiednio ją ustawić, wypuściła powietrze z ust. Nigdy nie
byli tak blisko siebie. Zadrżała i Harry chyba to wyczuł, bo odsunął się nagle
i odszedł kilka kroków.
- Spróbujemy następnym razem,
dobrze? – zapytał cicho.
Ginny zagryzła wargę i pokiwała
głową. Usiadła na ziemi i zamyśliła się. Dotyk Harry’ego wyłączył ją i sprawił,
że przestała myśleć o czymkolwiek innym. Marzyła, by objął ją całą i nie
wypuszczał z objęć. Tylko że to nigdy nie miało nastąpić, pomyślała gorzko.
- Dam ci znać, kiedy będziemy
mogli się spotkać jeszcze raz – poinformował ją. Stał za jej plecami, ale ona
nie odwróciła się. Usłyszała odgłos kroków i myślała, że Harry wyszedł, jednak
on położył rękę na jej ramieniu. – Nie przejmuj się, następnym razem lepiej ci
pójdzie – powiedział, siląc się na radosny ton.
Ginny nie mogła się powstrzymać
i odwróciła głowę.
- Mam nadzieję – odparła, a on
rzucił jej jeszcze jeden uśmiech i zostawił ją samą.
Naprawdę nie wiedziała, co się z
nią dzieje.
Przez całą niedzielę uczniowie
rozmawiali tylko i wyłącznie o zbliżającym się meczu. Atmosfera w zamku
zupełnie uległa zmianie. Poprzedniego dnia dało się czuć zmęczenie i znużenia z
domieszką strachu. Poranny „Prorok Codzienny” przyniósł tylko złe wieści.
Śmierciożercy ponownie zaatakowali, tym razem w Dolinie Godryka. Zamordowali
kobietę w średnim wieku, która, zdaniem autora artykułu, zbyt mocno afiszowała
się swoimi poglądami. A jakie były te poglądy? Otóż dosłownie kilka dni
wcześniej, owa kobieta roznosiła po okolicy ulotki, w których zachęcała do
popierania Harry’ego Pottera. Zginęła za to, że próbowała walczyć za własną
wolność.
Nigdzie już nie było
bezpiecznie.
Jednak już niedzielnego poranka
uczniowie zdawali się zupełnie nie pamiętać o tamtym artykule. Miejsce strachu
zajęła ekscytacja. Niewątpliwie, była ona wynikiem nadchodzącego meczu, a
wszyscy tłumaczyli sobie, że Hogwart jest najbezpieczniejszym miejscem na
świecie i nic im się nie może stać, póki znajdują się w zamku. Młodzi
czarodzieje potrzebowali rozluźnienia i oderwania od rzeczywistości. A
popołudniowy mecz miał im zapewnić jedno i drugie.
Mecz miał się odbyć o dwunastej.
Ginny, odkąd tylko się obudziła, bardzo się stresowała. Nie mogła skupić się na
czymś dłużej, niż przez pięć sekund. Serce waliło jej szybko, a w gardle miała
gulę.
Sama zeszła na śniadanie, a
kiedy weszła do Wielkiej Sali, przywitały ją brawa i radosne okrzyki. Poczuła
się dużo lepiej i przywołała na usta szczęśliwy uśmiech. Dosiadła się do
członków gryfońskiej drużyny, którzy żartowali dosłownie z każdego słowa. Mieli
świetne humory – wiara w wygraną, podniosła na duchu nawet Ginny.
Dziewczyna wymieniła przelotne
spojrzenia z Harrym i szybko zasłoniła zarumienioną twarz włosami. Znów poczuła
jego dotyk na swojej skórze i nie odzywała się przez kilka minut. Zatraciła się
w tym świeżym wspomnieniu. Dopiero gdy Ritch zapytał ją o coś, ożywiła się i
włączyła do rozmowy.
- Powodzenia, Ginny –
powiedziała Charlotte, całując przyjaciółkę w policzek. Robiła tak przed każdym
meczem i stanowiło to już swoisty rytuał.
Twarz Ginny rozjaśnił uśmiech.
Odwróciła się do Char. Dziewczyna dopiero wstała, a było to po niej naprawdę
widać. Ziewnęła szeroko i przeczesała palcami włosy. Związała je teraz w koński
ogon. Na twarzy miała delikatny makijaż, a na siebie włożyła – co dla Charlotte
Black było naprawdę dziwne, bo preferowała piękne szaty, a nie mugolskie
ubrania – zwykłe dżinsy, tenisówki i bordową bluzę ze złotym lwem na środku.
Barwy Gryffindoru. Ginny poczuła się naprawdę miło – to fantastyczne uczucie
wiedzieć, że ktoś cię wspiera.
- Dosiądziesz się do nas? –
zapytała, ale Char z tajemniczym uśmiechem pokręciła głową.
- Umówiłam się już z kimś –
odparła, wzruszając lekko ramionami.
Ginny zmrużyła oczy.
- W porządku – rzuciła. –
Zobaczymy się potem? – zapytała, a Char kiwnęła głową.
Dziewczyna odwróciła się na
pięcie i odeszła. Ginny obserwowała ją, aż doszła do miejsca, w którym siedział
Neville Longbottom. Charlotte przywitała się z nim serdecznie, po czym zajęła
wolne siedzenie obok niego. Kiedy ten coś jej mówił, wpatrywała się w niego jak
w obrazek. Ginny nagle doznała olśnienia. To dzięki Neville’owi Char uśmiechała
się bezmyślnie i chodziła zamyślona. Przypomniała sobie, że przyjaciółka
wspomniała jej wcześniej o jakimś chłopaku, lecz Ginny dopiero teraz połączyła
wszystkie fakty.
Naprawdę cieszyła się ze
szczęścia przyjaciółki.
Dochodziła jedenasta, a GInny
nadal siedziała w bibliotece. Jej jedyną towarzyszką była pani Pince.
Bibliotekarka rzucała dziewczynie nieprzychylne spojrzenia. Gryfonka, po paru
minutach samotnego siedzenia przy niewielkim stoliku i kręcenia się pod przerażającym
wzrokiem Pince, wstała i weszła między regały z zakurzonymi woluminami. Mogła
trochę odetchnąć. Tu, gdzie bibliotekarka nie mogła zajrzeć, Ginny poczuła się
odrobinę lepiej. Wzięła głęboki, drżący oddech. Oparła się o ścianę i zamknęła
oczy.
Stała tak przez kilka minut,
powtarzając sobie w myślach, że jest dobra, że wie, co ma robić, że sobie
poradzi. Na ostatnim treningu świetnie jej szło. Powoli udało jej się przekonać
samą siebie. Ostatnio była tak rozkojarzona, że cudem skierowała myśli tylko na
Qudditcha.
- Wiedziałem, że tu będziesz –
usłyszała chłodny głos.
Wzdrygnęła się i natychmiast
otworzyła oczy. Ujrzała Dracona Malfoya, który przyglądał jej się z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Serce zabiło jej mocniej, gdy spojrzała mu w
oczy. Szybko odwróciła głowę i starała na niego nie patrzeć. Miał
nieprzeniknione oczy, bardzo głębokie, ale jakby smutne. Nie chciała tego
widzieć, a jednocześnie nie potrafiła się powstrzymać i zerkała na niego raz po
raz. Wysoki blondyn o ostrych rysach i podłużnej twarzy. Nie był przystojny,
ale coś sprawiało, że Ginny nie mogła przestać się na niego gapić.
Zmarszczyła brwi i wsadziła
dłonie do kieszeni starych dżinsów. Poczuła się gorsza, bo Ślizgon miał na
sobie idealnie skrojony garnitur. Starała się nie myśleć o tym, jak wygląda w
rozciągniętym swetrze, który uszyła jej mama. Wstydziła się tego, że jej
rodziców nie stać było na tak pięknie skrojone ubrania, jakie nosił Draco.
- Czego ode mnie chcesz? –
zapytała ochrypłym głosem. Odchrząknęła. – Mówiłam ci chyba…
- Że chcesz świętego spokoju.
Słyszałem to już dwa razy, nie musisz powtarzać – przerwał jej. Prawy kącik
jego ust uniósł się odrobinę ku górze. Ginny przygryzła wargę, nie wiedząc, co
powiedzieć. – Niczego od ciebie nie chcę – odpowiedział na jej pytanie, mierząc
dziewczynę od stóp do głów. Zrobił dwa kroki do przodu, a ona instynktownie
cofnęła się, ale za plecami poczuła ścianę.
- Więc czemu…? – zaczęła, ale
nie bardzo wiedziała, jak dokończyć pytanie.
- Czemu cię szukałem? O to
chcesz zapytać? – podpowiedział jej, unosząc brew.
Zmrużył na chwilę oczy. Ginny,
zawahała się na chwilę, ale kiwnęła twierdząco głową. Draco westchnął cicho,
jakby ze zniecierpliwieniem.
- Co jest we mnie takiego
strasznego? – zapytał nagle, a ona, zaskoczona, podniosła głowę tak szybko, że
zabolały ją mięśnie karku.
- O czym ty mówisz? – odparła,
marszcząc brwi.
- O tym – wskazał na nią ręką. –
Za każdym razem, kiedy rozmawiamy, wydajesz się być przerażona. Nawet teraz –
prychnął. – Zaraz wywiercisz dziurę w ścianie – dodał zgryźliwie.
Ginny zacisnęła zęby. Owszem,
Draco przerażał ją, ale nie sądziła, że tak to widać. Ani że on to widzi.
- Nie boję się ciebie –
wycedziła, prostując plecy. – Nie rozumiem, czemu nagle tak się mną
interesujesz.
Draco zaśmiał się cicho.
- Nie interesuję się tobą –
odparł takim tonem, jakby mówił do małego dziecka. Ginny otworzyła usta, by coś
powiedzieć, ale Draco ją uprzedził. – Ale do rzeczy. Nie mam czasu na
pogaduszki. Miej się na baczności, Weasley. Na twoim miejscu miałbym oczy
szeroko otwarte – powiedział poważnie.
Ginny otworzyła usta, ale nie
wydobył się z nich żaden dźwięk. Zaskoczyła ją ta wypowiedź. Zanim zdążyła
cokolwiek odpowiedzieć, Draco bez słowa odszedł.
- Co to znaczy? – pobiegła za
nim, zasypując go gradem pytań. Pani Pince uciszyła ją syknięciem. – O czym ty
mówisz? – dodała szeptem, stojąc pośrodku biblioteki.
Ślizgon nie odwrócił się, ani
nie zwolnił kroku. Zostawił ją z mętlikiem w głowie i milionem pytań
pozostawionych bez odpowiedzi.
Całe trybuny były pełne. Stadion
został przystrojony w barwy Domów drużyn, które miały grać. Czerwono-złote dla
Gryfonów i czarno-żółte dla Puchonów. Dało się słyszeć krzyki i wiwaty,
zagłuszające samego komentatora – Terry’ego Boota, Krukona. Całe grono
pedagogiczne zebrało się w specjalnej loży
oczekiwało na pierwszy gwizdek oraz wypuszczenie latające znicza.
Mecz się jeszcze nie rozpoczął,
brakowało kilku minut. Terry zachęcał do dopingowania, a kapitanowie zebrali
swoje drużyny i po raz kolejny omawiali taktyki. Ginny przestała słuchać Harry’ego
i zaczęła chodzić wokół małego kwiatka na skraju boiska. Zacisnęła na moment
powieki. Drżącą dłonią gładziła miotłę. Wypuszczała powietrze nosem, a
wypuszczała ustami. Kiedyś bowiem Charlie powiedział jej, że to uspokaja. Cóż,
mylił się.
Choć grała już długo i
wiedziała, że jest w tym bardzo dobra, to jednak przed każdym meczem
denerwowała się tak samo. Uważała, że to wina ludzi, którzy na nią patrzyli.
Nie lubiła być w centrum uwagi. Dodatkowo dziś jej głowę zaprzątało także
ostrzeżenie Draco Malfoya. Otworzyła oczy i rozejrzała się po trybunach, ale z
tego miejsca nie miała szans, by zobaczyć, czy chłopak zjawił się na meczu.
Zatrzymała się, kiedy Terry
krzyknął, że do rozpoczęcia meczu została minuta. Podeszła do drużyny i stanęła
między Demelzą i Katie. Harry mówił te same słowa przed każdym meczem, dlatego
też nie słuchała go. Starała się na niego nie patrzeć, więc spuściła głowę.
Zanim to zrobiła, złowiła spojrzenie Ritcha, który uśmiechnął się do niej
lekko. Mimo zdenerwowania, wykrzywiła wargi w uśmiechu.
Terry dał znać drużynom, że już
czas rozpocząć mecz. Gryfoni i Puchoni wsiedli na miotły. Ginny kiwnęła głową
do Katie i Demelzy, po czym zajęła określone miejsce. Ze zniecierpliwieniem
czekała, aż pani Hooch wypuści znicza. Spojrzała na Harry’ego, który podawał
rękę kapitanowi drużynu Puchnów, i zadrżała.
Skup się, powtarzała sobie w
myślach.
Cormac McLaggen, obrońca,
krzyknął coś do pałkarzy, ale nie zrozumiała jego słów. Kątem oka zauważyła,
jak Ritch podlatuje bliżej.
Zabrzmiał gwizdek i mecz się
rozpoczął.
Krzyki hogwartczyków były
ogłuszające, ale Ginny wzięła głęboki wdech. Katie złapała kafla i wzniosła się
wyżej niż sięgały obręcze bramkowe. Miała wykonać manewr Porskowej, dlatego
Weasley zgrabnie wyminęła Puchońskich pałkarzy i zajęła swoją pozycję. Starała
się dolecieć jak najbliżej bramki, żeby Demelza, która już przejęła kafla,
mogła podać jej piłkę. Harry śmignął obok Demelzy i to wytrąciło Ginny z
równowagi. W momencie, w którym Demelza posłała jej kafla, pałkarz odbił
tłuczka w stronę Weasley, która nie złapała piłki, za to oberwała w ramię.
Syknęła z bólu, a w oczach stanęły jej łzy. Straciła kontrolę nad miotłą.
Pierwsze zagranie, a ona już się
zdekoncentrowała. Nawet nie zarejestrowała dokładnie momentu, w którym Puchoni
zdobyli pierwszą bramkę. Ginny zaklęła pod nosem.
- Weź się w garść! – krzyknął do
niej Jimmy, pałkarz.
Dziewczyna przełknęła ślinę i
starała się ustabilizować lot, kiedy Demelza przechwyciła kafla. Nie zwracała
uwagi ani na Ginny, ani na Katie, tylko mknęła do przodu, a Ritch osłaniał ją
od nadlatujących tłuczków. Dziewczyna zamachnęła się i zdobyła bramkę. To
wywołało salwy dopingów i wrzasków na trybunach.
Remis.
Niestety, Puchoni szybko
odpowiedzieli na zagranie i wycelowali tłuczka w Harry’ego. Jako że przelatywał
obok Ginny, dziewczyna zasłoniła się rękoma. Ciężka piłka uderzyła w trzonek
miotły, powodując tym samym, że Gryfonka znów straciła panowanie nad miotłą.
Harry dał jej znak ręką, by zeszła z boiska i zmieniła się z Deanem Thomasem.
Zagryzła wargę i przełknęła
ślinę, ale posłusznie wykonała polecenie Harry’ego. Dean zajął jej miejsce, a
ona rzuciła ze złością miotłę na ziemię. Nie usiadła obok rezerwowego obrońcy,
tylko krążyła wściekła wokół ławek.
Obserwowała mecz. Z komentarzy
Terry’ego wynikało, że Gryfoni przegrywali pięćdziesiąt do osiemdziesięciu.
Mogli jeszcze wygrać, tylko Harry musiał złapać znicza. Odnalazła go wzrokiem i
ujrzała, jak Summerby starał się w locie zepchnął Pottera z miotły. Na
szczęście chłopak nie pozostał mu dłużny i zablokował go szybko, wyprzedzając
szukającego Puchonów o kilka stóp. Terry oznajmił, że Puchoni zdobyli kolejne
punkty.
Ginny odwróciła głowę w stronę
Cormaca McLaggena, ale donośny gwizdek pani Hooch zabrzmiał na boisku. Puchoni,
nie tylko ci na boisku, jęknęli żałośnie, kiedy Harry, z szerokim uśmiechem na
ustach, leciał wokół boiska, trzymając w wyciągniętej ręce znicza.
Mecz zakończył się zwycięstwem
Gryfonów.
- Nie popisałaś się dzisiaj –
rzuciła Katie Bell, ocierając czoło ręką.
Dziewczęta znajdowały się w
szatni i przebierały się. Demelza spojrzała tylko z ukosa na Ginny, która
szybko spuściła głowę.
- Miałam gorszy dzień –
odburknęła, a Katie prychnęła cicho.
- Każdy może tak powiedzieć –
powiedziała przemądrzałym tonem.
Ginny wyprostowała się. Katie nigdy
nie zachowywała się w ten sposób.
- Daj spokój, zdarza się –
odparła na to Demelza, uśmiechając się smutno do Ginny.
- Tyle treningów, tyle ćwiczeń,
a ty dałaś się złamać w ciągu pięciu minut! – syknęła Katie, celując palcem
wskazującym w Ginny. Ta uniosła brwi.
- Nie każdy musi być tak dobry,
jak ty – powiedziała głośno.
Katie wciągnęła z sykiem
powietrze.
- Weź się w garść następnym
razem – burknęła i, nie nakładając bluzy na podkoszulek, wybiegła z szatni.
Demelza, nie odzywając się
słowem do Ginny, poszła w ślady koleżanki. Ginny została sama w małym
pomieszczeniu. Usiadła na drewnianej ławce i schowała twarz w dłoniach. Jak
mogła aż tak bardzo nawalić? Chociaż nie chciała sama przed sobą się do tego
przyznać, to Katie miała rację. Nie minęło pięć minut meczu, a ona tak dała się
pokonać. I nie mogła usprawiedliwiać się trudnym przeciwnikiem – Puchoni nie
grali tak ostro jak Ślizgoni.
Znów pomyślała o Tomie. On na
pewno umiałby pocieszyć ją w takich chwilach. Na pewno powiedziałby coś, co
podniosłoby dziewczynę na duchu. Zawsze tak robił, kiedy pisała mu o swoich
problemach jako jedenastolatka. Karmił ją słodkimi słówkami, które na jej
zranione dziecięce serce, były jak miód.
Zamknęła oczy i w myślach
zobaczyła Toma, który wyciąga do niej rękę. Nie wiedziała, czy była gotowa na
to, by ją chwycić. Jednak Tom czekał i uśmiechał się ciepło.
Potrząsnęła głową. Nie powinna
tak wracać do marzeń. Zamiast tego powinna była skupić się na dzisiejszym
meczu. Jednak nie mogła wyrzucić z głowy myśli, że Tom na pewno umiałby
pocieszyć ją w takiej sytuacji.
No i dziesiąteczka za nami :) Muszę powiedzieć, że namęczyłam się nieźle przy tym rozdziale, ale chyba nie sprostałam zadaniu, które sobie postawiłam.
A, tak na marginesie, zaklęcie, które ćwiczyła Ginny zostało wspomniane w sadze o HP, a skład drużyny Gryfonów "pożyczyłam" z szóstej części, zmieniłam tylko obrońcę.
Na moim innym blogu ukazał się prolog - serdecznie zapraszam :) (LINK)
Do napisania! :)
Jej! Nowy rozdział. <33 Lecę czytać. :)
OdpowiedzUsuńWspominałam już, że szablon świetnie Ci wyszedł? Nie? To wierz, że jest genialny, a mówi Ci to grafik (z zamiłowania, ale jednak :)). Ginny jest taka, jaka być powinna, a nie Bonnie Wright, która w ogóle mi nie pasuje.
UsuńCo do rozdziału - trochę mało się dzieje, ale nie narzekam. Jak to Malfoy nie jest przystojny? :o Błędów nie zauważyłam, co bardzo mnie cieszy. Jeśli będziesz w tym przypadku zgodna z książką to niebawem będzie kiss Ginny i Harry'ego. <3 :D
Pozdrawiam i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ;)
Kurcze, nawet nie wiesz jak się cieszę, że szablon Ci się spodobał :D Taki mój "debiucik" jeśli chodzi o grafikę, więc bardzo się bałam :)
UsuńWiem, że się mało dzieje, ale jak przyspieszę tak nagle to sama nie będę ogarniać co się dzieje :c Haha, wiedziałam, że ktoś mi zwróci na to uwagę! :D Draco w filmie był przystojny (Tom Felton <3), a w książce to tak nie bardzo, przynajmniej ja go sobie inaczej wyobrażałam :)
Pozdrawiam! :)
Hahahahahhah: https://imagizer.imageshack.us/v2/698x354q90/546/drxm.jpg. Jedna z moich pierwszych prac xD
UsuńJa zawsze widziałam go jak Toma. <3 Trzeba jakoś rozreklamować Jeszcze o nas, bo to nie do pomyślenia, że pod tak świetnym rozdziałem pojawia się tak mało komentarzy!
Każdy od czegoś zaczynał :D Ale, powiem Ci, coś jest w tej pracy, bo przypomina mi pewien mój rysunek, który zrobiłam jak miałam 5 lat, także jest jedną z moich ulubionych teraz :D
UsuńJa Ci powiem, że najpierw obejrzałam film, a potem przeczytałam książkę i Tom jest zdecydowanie za przystojny, ale świetnie się sprawdził w tej roli. Łap to: http://media.tumblr.com/tumblr_lsvm4l1NZY1qkk3ok.gif :D
O kurczę, nawet nie wiesz, jak mi miło, że tak uważasz *_* mam gwiazdki w oczach i dałaś mi takiego powera do pisania, że sobie nawet nie wyobrażasz :) Dziękuję Ci :*
Ło, co się dzieje... Nie wiadomo co z Malfoyem, Harry albo ma nie chce się przyznać do tego, że coś czuje do Ginny, albo ją zwodzi... I do tego jeszcze jej potrzeba kontaktu z Tomem... Cóż, skomplikowane życie uczuciowe :)
OdpowiedzUsuńFakt, w książce Rowling nie przedstawia Dracona jako przystojniaczka, wręcz bardziej o szczurzej gębie, ale na szczęście Tom Felton ubogacił tą postać swoją urodą^^
Czekam na więcej, pozdrawiam!
A żebyś wiedziała, że skomplikowane :) Coś jak przeciwieństwo mojego ;_;
UsuńCieszę się, że ktoś się ze mną zgadza! :D
Całuję!
Tak, tak, dobrze widzisz. Przełamałam lenistwo i przeczytałam i to opowiadanie. ;D Znowu postanowiłam zamieścić wszystko w jednym komentarzu, chociaż tym razem komentuję na bierząco (stąd te błędy, które się pojawią). No ale skoro już zaczęłam pisać…
OdpowiedzUsuńProlog znów krótki. I dobrze. Gdzieś tam zakręciła mi się w oku łza, napisałaś go w bardzo wzruszający sposób. Świetnie wszystko opisałaś. Dwa słowa - lubię to.
Rozdział pierwszy mile mnie zaskoczył - nie pojawiła się typowa dla fan fiction przyjaźń pomiędzy Hermioną i Ginny. Szczerze mówiąc na początku była trochę zdezorientowana, bo zapomniałam, że główna bohaterka jest rok młodsza. ;) Bardzo dobrze opisane relacje między Ginny i Harry’m. Nowa postać - Char - to strzał w dziesiątkę, taki miły powiew świeżości. I w ogóle nigdy nie patrzyłam z takiej strony na Ginny (ale to dobrze, nie myśl, że Cię za to krytykuję). I jeszcze brawa za trzymanie się kanonu.
Rozdział drugi - Ginny nie znała Draco? Znaczy… Ja wiem, że był rok starszy, z innego domu i raczej nie mieli okazji do spotkań, ale skoro była siostrą Rona to… no nie wiem, mi się wydaje, że jednak powinna znać Malfoya. Ale jak uważasz. ;)
O, Draco w rozdziale trzecim! Trochę mnie drażni, że pokazujesz w opowiadaniach z dobrej strony tylko Narcyzę, a Lucjusza z góry uważasz za złego. Są różne punkty widzenia oczywiście, ale skoro matka Draco ma dobrą stronę, to myślę, że ojciec również, zwłaszcza że z tego co się orientuję, Lucjusz kochał syna i robił wiele rzeczy dla jego dobra (co nie zmienia faktu, że dla innych był sukinsynem ;D). Rozdział jest z nutką tajemnicy - Lucjusz kazał pilnować Draco Ginny (odnoszę wrażenie, że ma to coś wspólnego z Voldemortem). Dzięki Tobie lubię Deana. Kierujesz się filmem? Bo przecież w książce to Tonks znalazła Harry’ego, nie Luna. Na przyszłość - jeśli masz fragment z książki, to zaznacz również odkąd on się zaczyna, a nie tylko gdzie się kończy. Rozdarcie Ginny pomiędzy rozsądkiem i Tomem jest naturalne i w pewien sposób bardzo fajne (choć nierozsądne oczywiście ;D).
O rozdziale czwartym mam do powiedzenia tylko tyle, że jednak nie lubię Deana. I jeszcze zapytam: czy do wejścia do Komnaty Tajemnic nie trzeba było znać przypadkiem języka wężów?
Rozdział piąty - Niby dlaczego pani Pince miałaby donosić na Ginny, w dodatku przecież kobieta na pewno nie śledziła każdego ucznia. A tak w ogóle to w Wieży Astronomicznej odbywały się lekcje astronomii a nie wróżbiarstwa, więc Ginny na pewno tam kiedyś była.
Rozdział szósty - Ritch, kolejny chłopak. Powiem tylko tyle: za szybko działasz. A Charlotte ma niezły charakterek, lubię ją.
Rozdział siódmy - trochę za bardzo izolujesz Ginny od innych uczniów. Podobała mi się rozmowa Ginny z Harry’m - taka naturalna. Scena z Draco jest perfekcyjna. Po prostu genialna, wszystko idealnie opisane. Nie przesadzaj z tymi zmarszczkami u Snape’a, człowiek ma dopiero trzydzieści-parę lat. ;)
Rozdział ósmy - mnie również zachowanie Harry’ego myli. To, jak Ginny myśli o Tomie, wzruszyło mnie (a to przecież wciąż ten sam Voldemort!). Char coraz bardzie mi się podoba, nieźle Ci idzie kreowanie tej postaci. I kim jest chłopak Charlotte? Rozbawiło mnie to spotkanie z Draco na korytarzu. ;)
Rozdział dziewiąty - tak, wreszcie Ginny dołączyła do znajomych! I nawet jeśli nie jest w jej życiu idealnie, to jest lepiej. Te spojrzenia wymieniane z Draco… ;) Co z tym Harry’m? Ma gorsze humorki niż ja podczas okresu. Ron się zachował genialnie. Albo jednak nie, bo miał w tym swój interes.
Rozdział dziesiąty - podobnie jak Ginny zastanawiam się, dlaczego Draco działa na nią w ten sposób. Jednak dzięki temu jest ciekawiej, więc nie narzekam. ;D Fajna ta wspólna nauka, chociaż Ginny pewnie znów niedługo będzie miała bałagan w głowie przez Harry’ego. Neville? Nie spodziewałam się. :) Co ten Draco taki tajemniczy? Szkoda że mecz poszedł Ginny kiepsko. Zakończenie świetne. Te myśli o Tomie wychodzą Ci zawsze perfekcyjnie.
No dobra, skończyłam. Trochę szkoda, że nie wiem, co dalej, ale będę grzeczną dziewczynka i poczekam. :)
Ogólnie mówiąc (pisząc) opowiadanie wydaje się bardzo fajne, wszystko idzie w jak najlepszym kierunku i dobrze się zapowiada. Świetnie kreujesz postacie, pozwalasz czytelnikowi spojrzeć z innej strony na znanych mu już bohaterów i robisz to dobrze. Podobają mi się Twoje opisy, choć w pewnych momentach ich zwyczajnie brakuje. Dialogi wydają mi się ciut za bardzo… wymuszone. Ale tylko miejscami. Poza tym już wiesz, co myślę o Twoim sposobie pisania itp., więc chyba nie muszę pisać. :)
UsuńKomentarz niby jest długi, ale moim zdaniem za krótki jak na ilość rozdziałów, które przeczytałam. Mam z tego powodu wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony chyba nie chciałabyś czytać tego, gdyby objętość tekstu wynosiła trzy razy tyle.
Całuję,
Ap
PS W komentarzu zawarłam chyba za mało plusów, ale naprawdę nie chciało mi się już wypisywać wszystkie, co mi się spodobało. Sama rozumiesz - za dużo tego było. :)
PS 2 Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale mój komentarz ma prawie dwie strony A4. I właściwie nawet nie wiem, po co Cię o tym informuję, ale niech będzie. ;D
PS 3 Przepraszam, że komentarz uciety, ale nie zmieścił mi się.
Wchodzę sobie, patrzę, a tu się okazuje, że środek komentarza mi ucięło. A był piękny i długi. No nic, spróbuję to powtórzyć, a Ty udawaj, że jest gdzieś tak mniej więcej między pierwszym i drugim komentarzem. ;)
UsuńGinny wychodzi Ci świetnie, chociaż momentami odnoszę wrażenie, że lekko ją naginasz to w jedną, to w drugą stronę. Nie jest to aż tak istotne, bo w kolejnych zdaniach czy rozdziałach to naprawiasz, ale jednak. Dziewczyna jest strasznie zagubiona, to widać - z jednej strony kocha Harry'ego, z drugiej prześladuje ją Dean, a jeszcze tęskni za Tomem, przez którego omal nie zginęła w pierwszej klasie. Na pewno jest jej trudno. Na dodatek widać izolację pomiędzy nią a otoczeniem, która nota bene wydaje mi się być czasami przesadzona, ale w jednym z rozdziałów naprawiłaś sytuację.
Char jest jedną z moich ulubionych postaci w tym opowiadaniu - dziewczęca, ale z mocnym charakterkiem. Spodobało mi się to, że zakochała się w Neville'u, bo jego zawsze lubiłam, a Rowling zrobiła z niego zwyczajną ofiarę losu (może trochę przesadzam, ale prawie tak uczyniła).
O Draco mogę powiedzieć na razie nie wiele, chociaż jest jedną z głównych postaci. Nie mówię, że to źle. Po prostu na tę chwilę jest jeszcze bardzo tajemniczy, nieosiągalny.
Ritch mnie irytuje pomimo tego, że jak na dany moment jest miły i koleżeński. Wyczuwam w tym wszystkim jakiś podstęp. Może za dużo książek się naczytałam, ale on ją jeszcze skrzywdzi (chyba).
Zagadkowe wciąż jest dla mnie to, że Voldemort kazał Draco pilnować Ginny. Podejrzewam, że dzięki temu właśnie Draco zbliży się do dziewczyny (co już zaczyna być widoczne). Ale Lord mnie zastanawia. To wygląda trochę tak, jakby on widział jej tęsknotę za nim i to wykorzysta lub (mniej Voldemortowe, ale mam wybujałą wyobraźnię) sam w głębi podzielonej na osiem części duszy za nią trochę tęskni. No ale akcja jeszcze się przecież rozwinie.
To jest mniej więcej ten ucięty fragment. Czytaj tak, jak napisałam wyżej, a się nie zgubisz.
I jeszcze zanim zapomnę - świetny szablon, podziwiam Cię, że sama go wykonałaś. Przyjmujesz może zamówienia? :D Nie no, taki żarcik. Ja mój szablon bardzo lubię, wydaje mi się idealnie pasować do mojego opowiadania. Ale jak kiedyś zmienię zdanie, to będę Cię błagała, żebyś coś dla mnie zmajstrowała.
I tak już w kwestii formalnej, wszystkie Twoje blogi wylądowały u mnie w linkach, bo ich nie można nie polecić.
Całuję,
Ap
Nie mam nic przeciwko temu :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę zakręciła Ci się łza w oku? O mój Boże, nie sądziłam, że kiedyś ktokolwiek mi tak napisze. Dziekuję *_*
Wszędzie tego pełno. Hermiona i Ginny BFF i jeszcze mieszkają w jednym dormitorium. Genialne. Char powstała w mojej głowie jeszcze przed "Jeszcze o nas" i miałam zamiar napisać o niej opowiadanie, ale jakoś tak wyszło i napisałam o czymś innym :)
Nie tyle co nie znała, tylko nie kojarzyła. Bo w książce rozmawiali ze sobą może ze dwa razy.
Nie lubię Lucjusza i już. A skoro już musi być, to będzie okropny jak wszyscy diabli. Jakoś tak wyszło, że to Luna go znalazła. Bardziej mi pasowała :)
Trzeba było, ale to się wyjaśni w kolejnym rozdziale :)
Bo Ginny pojawiała się w bibliotece za często, dlatego :) Kurczę, ale zwaliłam z tą Wieżą Astronomiczną. Mój błąd.
Nie będę mówić nic o Ritchu. Nic nie powiem. To będzie taki mój mały sekrecik, ale mam nadzieję, że go polubisz :)
Ja nigdy nie jestem pewna co do dialogów. Zawsze mam wrażenie, że wychodzą okropnie, a szczególnie te, na których naprawdę mi zależy. Dlatego cieszę się, że uważasz, iż wyszły dobrze :) Ale Snape bardzo dużo przeszedł, dlatego tak szybko się postarzał. Tu wzorowałam się bardziej na filmie, niż na książce :)
Ha, wiedziałam, że Neville i Char będą niespodzianką :D
Ja naprawdę zacznę sobie drukować Twoje opinie *_* Chciałam przedstawić Toma jako przyjaciela Ginny, jakkolwiek to głupio zabrzmi, a nie jako złego Voldemorta. Cieszę się, naprawdę się cieszę, że uważasz, iż są perfekcyjne :)
Nie miej wyrzutów sumienia, błagam Cię! Cieszę się, że poświęciłaś swój czas na moje opowiadanie i je skomentowałaś. :)
Dwie strony A4 O_o. Ja naprawdę czuję się przy Tobie cholernie leniwa :D
Bardzo mnie cieszy, że podobają Ci się moi bohaterowie :)
Strasznie mnie kusi, żeby Ci wszystko wytłumaczyć, ale wtedy zdradziłabym za dużo, a przecież nie mogę. Wszystko się stopniowo będzie wyjaśniać :)
Jestem nowa jeśli chodzi o szablony, tak naprawdę to tylko wystarczy pokombinować z CSS :) Ale bardzo dziękuję za pochwałę :) Zamówienia? W sumie się nad tym głębiej nie zastanawiałam, ale jeśli byś chciała, to w sumie czemu nie? :)
Jeszcze raz wielkie DZIĘKUJĘ za komentarze. Bardzo dużo dla mnie znaczą i normalnie, nie wiem, co więcej powiedzieć. Zatkało mnie, jak to wszystko czytałam i bardzo miło jest wiedzieć, że coś, czemu poświęca się tyle pracy, podoba się Czytelnikom. To naprawdę fantastyczne uczucie :)
Ściskam mocno!
W sumie to, że zakręciła mi się łza w oku, to mało powiedziane. Ja prawie sobie tusz do rzęs rozmazałam, bo ta łza prawie wyleciała, a za nią już kolejna się chciała wydostać. ;D
UsuńMogłaś nie pisać tego o Char. Bo ja teraz chcę opowiadanie o niej. Jak już skończysz pisać pozostałe, to będę marudziła Ci bezustannie. ;)
No z Wieżą Astronomiczną to faktycznie Ci nie wyszło, ale zdarza się. Ja też kiedyś napisałam coś takiego, że wstyd się przyznawać, więc się nie przyznaję.
Dialogi faktycznie są najtrudniejsze, zawsze się zastanawiam, czy ja mogłabym coś takiego powiedzieć, a później przerabiam na bardziej "ludzki" język, żeby wyszło naturalniej. :D
W sumie to domyślałam się, że wzorowałaś się na filmie. I powiem, że pomimo iż aktor grający Snape'a jest bardzo dobry, to powinni dać kogoś młodszego. ;c
Drukuj, drukuj. Powieś nad łóżkiem i czytaj przed snem, a ja będę sławna. ;D Ech, marzenia...
Ale tego czasu to ja chyba troszkę za mało poświęciłam. Bo mogłabym napisać komentarz o wiele dłuższy i o lepszej treści. :)
Chciałabym, żeby pisanie rozdziału szło mi tak lekko jak komentarzy o objętości dwóch stron. :D Bo biedna ja męczę się nad czwartym i mam zastój. ;/
A mnie strasznie kusi, żeby wszystko z Ciebie wycisnąć i dowiedzieć się, co będzie dalej. Więc nie prowokuj. ;D
A ja jeszcze raz mówię: NIE MA ZA CO I NIE DZIĘKUJ.
Całuję,
Ap
PS Nie róbmy więcej spamu pod rozdziałami, bo się okaże, że całkowita objętość wszystkich komentarzy niedługo wyniesie więcej niż rozdział, a to już by było przegięcie. ;D Jak coś, to masz tu mojego maila: april.rove@gmail.com. Albo do mnie na bloga wpadnij, mam specjalną zakładkę na publiczno-prywatne rozmowy. ;D (Tak, nie tylko Ty uważasz, że jestem nienormalna/psychicznie chora [niepotrzebne skreślić].)