Uciekaj.
To była jedyna myśl w jego
głowie. Nie czuł kompletnie nic, oprócz chęci ucieczki i strachu paraliżującego
mu wszystkie kończyny. Ale musiał się ruszyć. Musiał iść. Tylko żeby się
uwolnić, wystarczyło iść w inną stronę. Nie. Nie może tak myśleć. On się o tym
dowie.
Obejrzał się za siebie i ścisnął
mocniej różdżkę. Przełknął głośno ślinę i przyspieszył kroku. Serce waliło mu
niczym młot, czuł jak krew pulsuje w jego żyłach. Szumiało mu w głowie. Uciekaj. To było zbyt wiele jak dla
niego. Miał tylko szesnaście lat, nie mógł przecież…! Ktoś zawołał go po
imieniu. Szedł przed siebie. Nie zatrzymywał się. Uniósł lekceważąco podbródek
i wziął głęboki wdech.
Czas na przedstawienie…
Ginny otworzyła oczy i
przeciągnęła się leniwie. Rozejrzała się po pokoju. Przez uchylone okno dał się
słyszeć śpiew ptaków. Na dywan padała smuga słońca. Z jej prawej strony
dochodziło ciche pochrapywanie. Dziewczyna przekręciła głowę i zobaczyła
Hermionę, której włosy zajmowały dosłownie całą poduszkę.
Weasley, po cichu, żeby nie zbudzić
śpiącej koleżanki, skierowała się do drzwi. Skrzywiła się lekko, kiedy deska
skrzypnęła pod jej stopami. Przeczesała dłonią włosy i poprawiła koszulkę.
Czuła się dziwnie. Jakby ten dzień był wyjątkowy, miał coś zmienić w jej życiu.
Zbiegła szybko po schodach. W
domu wciąż było cicho, tylko z kuchni słyszała stłumione głosy. Stanęła w progu
jej ulubionego pomieszczenia i do jej nozdrzy dotarł zapach jajecznicy. Molly
Weasley obróciła się w jej kierunku, a Harry posłał jej ciepły uśmiech. Serce
niebezpiecznie zakołatało. Przełknęła ślinę.
- Już wstałaś, kochanie –
powiedziała mama. – Nalać ci herbaty?
- Tak, mamo, poproszę – Ginny
uśmiechnęła się do rodzicielki i pocałowała ją w policzek, po czym usiadła tak,
żeby móc swobodnie obserwować Harry’ego.
Ten obserwował każdy jej ruch. Czuła
się niezręcznie w jego towarzystwie. Po raz pierwszy. Zawsze ją deprymował,
teraz jednak obecność Pottera przytłaczała ją. Wierciła się niespokojnie na
krześle.
Molly postawiła przed nią kubek
z parującą herbatą i talerz z jajecznicą.
- Smacznego, kochanie –
powiedziała.
- Dziękuję – Ginny posłała jej
kolejny uśmiech. Kochała swoją mamę bezgranicznie. Zrobiłaby dla niej wszystko.
Absolutnie wszystko.
Jednak w tym momencie Ginny
miała ochotę wrzeszczeć na matkę, gdyż ta zostawiła ją sam na sam z Harrym.
Przez jakiś czas panowała niezręczna cisza. Młoda Weasley nie potrafiła trzymać
języka za zębami i zaczęła pleść trzy po trzy. Nie kontrolowała tego potoku
słów i nie dawała Harry’emu dojść do słowa. Było jej strasznie głupio, ale nie
umiała się powstrzymać. Potter patrzył na nią z leciutkim uśmiechem, a jego
zielone oczy błyszczały wesoło. Ręce, w których trzymała sztućce, zaczęły
drżeć, dlatego odłożyła je i schowała dłonie po stół.
To nic, że prawie nie tknęła
posiłku, prawda?
Podskoczyła na krześle, kiedy do
kuchni wpadł Ron. Spuściła głowę, a na jej piegowate policzki wpłynął
rumieniec. Harry posłał jej rozbawione spojrzenie, które uchwyciła w ostatniej
chwili. Miała ochotę krzyczeć. Dlaczego przebywanie w jego towarzystwie tak
boli?
Jej starszy brat nałożył sobie
na talerz dwie porcje jajecznicy i rozpoczął swobodną rozmowę na temat
Qudditcha. Była mu za to wdzięczna, choć nie odzywała się wiele.
- Nie mogę uwierzyć w to, co się
teraz dzieje – to Molly powiedziała, wchodząc do kuchni wraz ze swym mężem,
Arturem.
- Ja też, Molly. Zastanawiam
się, czy wyprawa na Pokątną to dobry pomysł – odparł na to ojciec Ginny.
Weasley aż podniosła się z
krzesła, kiedy usłyszała tę wiadomość. Mogłaby się wyrwać z Nory choć na dzień?
Zobaczyć Freda i Georga? Wspaniale!
Zniknąć w szarym tłumie, być
tylko jedną z wielu?
Tak, to coś, czego potrzebowała.
- Idziemy na Pokątną? – zapytała
podekscytowana, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wreszcie będzie
mogła zobaczyć sklep swoich braci!
- To jeszcze stoi pod znakiem
zapytania, Ginny – powiedział na to jej ojciec, ale mimowolnie się uśmiechnął.
Nic tak nie cieszy rodzica, jak szczęście swoich dzieci.
- Panie Weasley, na pewno
wszystko będzie w porządku – rzucił Harry, ukradkiem spoglądając na Ginny.
- Oby tak, kochanie –
powiedziała Molly i pogłaskała po głowie Rona, który odsunął się od matki. – Co
ty wyprawiasz? Jedz normalnie!
- Skontaktuję się z aurorami,
wtedy będziemy mogli się bezpiecznie udać po zakupy – poinformował wszystkich
Artur, dumnie wypinając pierś. Chrząknął cicho i wyszedł z kuchni.
Ginny po raz pierwszy od wielu
dni poczuła szczęście. Nie tak wielkie, jakby chciała, ale wreszcie nie musiała
wysilać się na udawany uśmiech.
Przecież o to prosiła, prawda?
Nie wiedziała, jak przetrwała tę
podróż na Pokątną. Mało brakowało, a zostałaby w domu.
A to jedna rzecz, a to druga
rzecz, a to trzecia rzecz. Aurorzy doprowadzali ją do szału. Kiedy już mieli
ruszać, któryś zauważył, że coś jest nie tak, ale po chwili okazywało się, że jednak
mogą bezpiecznie jechać. Ale znów coś było źle. I tak w kółko. Ginny rozbolała
głowa, ale siedziała cicho, wepchnięta w fotel, między Hermioną i Kingsleyem.
To wszystko dla bezpieczeństwa
Harry’ego, powtarzała sobie.
Ważne było, że w końcu znalazła
się na Pokątnej. Tylko że nie tego się spodziewała. Ulica była szara i ponura,
okna zabite dechami, a jedynym otwartym lokalem w zasięgu wzroku był sklep
bliźniaków i Dziurawy Kocioł. Oj, nie ma mowy, żeby zdołała się schować. Chociaż…?
Dla chcącego nic trudnego.
Z takim podejściem dziarskim
krokiem weszła do sklepu, ignorując zupełnie jęki mamy na temat karygodnego
podejścia Freda i Georga odnośnie bezpieczeństwa. Magiczne Dowcipy Weasleyów były, no cóż, inne. Wielki szyld wręcz
prowokował Śmierciożerców do wparowania do sklepu, a budynek tryskał kolorami.
Ginny nie dziwiła się matce, że tak zareagowała.
Aż sapnęła, kiedy stanęła w
środku. Tyle osób widziała tylko w Wielkiej Sali podczas rozpoczęcia roku!
Sklep wypełniał gwar rozmów, słychać było śmiechy, a co kilka minut coś
wybuchało. Nigdzie nie mogła dostrzec braci. Półki uginały się od wynalazków,
coś piszczało, skrzypiało i wydawało dziwne dźwięki. Ginny czuła się tu jak w
innej bajce.
Wzruszyła ramionami i, nie
czekając na resztę, wtopiła się w tłum czarodziejów.
Po kilku minutach przepychania
bolały ją stopy, żebra i ramiona. Ale nie narzekała, bo w końcu Ginny znalazła
małą alejkę, w której nie było nikogo.
Weszła tam bez zastanowienia i
wzięła kilka oddechów. Postanowiła pooglądać przedmioty umieszczone na półkach.
Znajdowały się tu różne pobite flakony, podarte książeczki i różne inne zużyte
lub zniszczone wynalazki jej braci. Tak, dobrze trafiła. Tutaj na pewno nikt
nie zajrzy.
Usiadła na podłodze i przymknęła
oczy. Nie mogła się zrelaksować, bo wciąż słyszała rozmowy, śmiechy i wybuchy.
Ale wreszcie mogła chociaż odrobinę odetchnąć. Obecność Harry’ego… To było dla
niej zbyt wiele. Zrozumiała to szybko i wiedziała, że nie uda jej się przestać
go kochać. Nawet jeśli bardzo by chciała…
Łza spłynęła po jej policzku…
Nie, stop. Przypomniała sobie
słowa Billa. Znajdziesz jeszcze kogoś,
przy kim zupełnie zapomnisz o Harrym. Tak, Bill miał rację. Szybko otarła
łzy i po prostu wsłuchała się w rozmowy.
Po kilkunastu minutach zamyśliła
się i zaczęła wyobrażać sobie życie bez Voldemorta. Harry należałby tylko do
niej. Najpierw zaczęliby się spotykać jako para. Potem skończyliby szkołę, a
Potter oświadczyłby się jej. Oczywiście, przyjęłaby pierścionek. Wzięliby ślub,
a ona włożyłaby piękną białą suknię. Urodziłaby mu trójkę dzieci, wychowaliby
je, posłali do Hogwartu. A potem… Potem po prostu starzeliby się u swojego
boku, codziennie dzieląc się szczęściem i miłością.
Westchnęła cicho i uśmiechnęła
się do swoich marzeń. Tak, zawsze warto marzyć. Tego uczyli ją rodzice.
- Przepraszam, nie wiedziałem,
że ktoś tu jest – usłyszała cichy, ale przerażająco lodowaty głos, jasnowłosego
chłopaka.
Serce podskoczyło jej do gardła,
a ręka bezwiednie zacisnęła się na różdżce. Ginny nie lubiła, kiedy ktoś
pojawiał się znikąd.
Szybko wstała i otrzepała
ubranie. W spranych dżinsach i wyblakłym swetrze nie prezentowała się zbyt
wspaniale. Co innego chłopak. Był wysoki, ubrany w świetnie skrojony garnitur.
Miał bardzo jasne włosy i szare oczy. Jego blada skóra kontrastowała z czernią
ubrania. Czuła się przy nim malutka. Nijaka.
Spojrzał na nią z góry. No tak,
przecież sięgała mu ledwie do brody. Uniósł brew.
- Nic nie szkodzi. I tak już
miałam iść – wymamrotała i chciała go wyminąć.
Zapach jego perfum owionął ją
całą. Podniosła na niego wzrok i zdała sobie sprawę, że przecież go znała. Że
ten chłopak był ledwo rok starszy i chodził do Hogwartu. Nie mogła jednak
przypomnieć sobie jego nazwiska, ale instynkt podpowiadał jej, że był ze
Slytherinu.
Był podobny do kogoś, tylko nie
umiała przypomnieć sobie, do kogo. Jednocześnie czuła, że nie powinna tego wiedzieć.
- Uważaj na niego – usłyszała
ten sam cichy i lodowaty głos za sobą. Dreszcz przebiegł jej po plecach.
Odwróciła się powoli.
Najwyraźniej chłopak dokładnie
wiedział, kim ona była.
- Na kogo mam uważać? –
zdenerwowała się.
Posłał jej leciutki uśmiech, ale
nie dojrzała tego uśmiechu w jego oczach.
- Już ty dobrze wiesz, na kogo.
Zmarszczyła brwi i opuściła
ramiona. Była bezsilna, bo chłopak bez słowa odwrócił się i odszedł. Chciała go
zawołać, ale przecież nie wiedziała, jak się nazywa.
Znów dreszcz przebiegł jej po
plecach. Jasnowłosy chłopak wiedział, kim ona jest, znał dobrze jej rodzinę i
przyjaciół, a nawet, jak się okazywało, wrogów. Tylko skąd? Do tej pory był dla
niej tylko jednym z wielu chłopaków ze Slytherinu. Przypomniała sobie jego
twarz, kiedy czasem mijała go na korytarzu, ale nie umiała przypisać do niej
nazwiska.
Przerażał ją.
Znów poczuła się samotna. I
ponownie zatęskniła do jej jedynego przyjaciela z dzieciństwa.
Tom Riddle ją rozumiał.
A co by było, gdyby mogła z nim
jeszcze raz porozmawiać?
Ja pierdzielę, ale obsuwa. Miałam dodać rozdział dwa tygodnie temu, ale wyjechałam do babci na tydzień i nie miałam dostępu do Internetu, a potem ostatnie dni wakacji i, no cóż, po prostu nie chciało mi się pisać. Przepraszam.
Rozdział nie jest jakiś-tam z górnej półki, ale myślę, że jako tako wprowadza do tej właściwej fabuły.
Zapowiedź trójki pojawi się na dniach, bo rozdział jest już w połowie napisany.
Strasznie dziękuję ze te miłe słowa pod Jedynką. Nawet nie wiecie, jak to motywuje ;*
Muszę przyznać że całkiem fajne, naprawdę.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie wciaga szczególnie że pokazujesz inną Ginny niż myślałam.
podobają mi się ciekawe opisy jak i również postacie, które kreujesz.
I te przemyślenia panny Weasley. Czyżby Tom naprawdę był dla niej aż taki ważny? Nawiązuje do końcówki jaką ukazałaś i naprawdę mnie zaintrygowała. Podoba mi sie również urokliwy szablon pasujący do opowiadania.
pozdrawiam serdecznie.
[www.wybranka-losu.blogspot.com]
Bardzo dziękuję za miłe słowa :) Cieszę się, że udało mi się pokazać inną Ginny - właśnie o to mi chodziło :)
UsuńNo Tom odegra tutaj dość dużą rolę :D
Uwielbiam.
OdpowiedzUsuńTe Twoje opowiadanie wciągnęło mnie już po pierwszym rozdziale. Myślałam, że nigdy nie dodasz drugiego, a tu bęc! W moje skromne imieniny!
Umiesz tak jakoś dobrze napisać końcówkę, że aż chce się więcej. Wyłapałam chyba tylko jedno powtórzenie, ale kto by się tym przejmował? Ważne, że masz talent.
Życzę motywacji do dalszych działań i czekam z niecierpliwością na już trzeci rozdział.
Pozdrawiam,
Szmaragda, xoxo
O kurczę, spóźnione, ale - wszystkiego najlepszego z okazji imienin! :) Cieszę się, że zrobiłam Ci prezent :D
UsuńNawet nie śmiałam myśleć w ten sposób, że moje opowiadanie zaciekawia :D Aczkolwiek bardzo dziękuję za miłe słowa :D
W końcu do Ciebie dotarłam ;)
OdpowiedzUsuńProlog to był niesamowity - naprawdę. Tyle było w nich emocji. Nie podoba mi się jednak, że Ginny jest nieszczęśliwa na starość (własnie prolog powinien przestawiać to co było przed wydarzeniami z opowiadania, a nie po).
Samo opowiadanie jak na razie pokazuje bardzo kanoniczną Ginny. Zakochana po uszy w Harrym i szukająca pocieszenia w ramionach innego. Zazwyczaj Deana. Jednak ciągle myśli o Harrym. Czuje się też odrzucona, bo zawsze chciała być w świętej trójce, a tak naprawdę nigdy nie była. Hemriona jak widać przychodziła do niej jak tylko nie miała innego wyjścia, o czym ruda się już przekonała i nawet jej nie słucha.
Chociaż w tym drugim rozdziale widać, ze HArry jest zainteresowany Ginny. Patrzy na nią ukradkiem, uśmiecha się. Przecież wcześniej w kanonie jak nie zwracał na nią zbytniej uwagi, to ją po prostu olewał ;)
Jak na razie nie widać nawiązania do Dracona i bardzo dobrze. To musi wyjść spontanicznie, a nie jak grom z jasnego nieba. Ale czekam z niecierpliwością na tę chwilę ;)
Cieszę się też, że Ginny ma też inne zajęcie niż myślenie o Harrym, ale że chce odtrącić od barta Fleur, to już mi się nie podoba ;P Mimo wszystko bardzo ją lubię (choć w 4 klasie przestawiona jest troszeczkę nie za bardzo, choć i tak lepiej od swoich rówieśniczek). Jest w niej tez inteligencja - nie sam wygląd ;)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
Chciałam tak zacząć opowiadanie, żeby już na starcie było wiadomo, że Ginny jest nieszczęśliwa.
UsuńJeśli chodzi o Hermionę, to w każdym opowiadaniu ona i panna Weasley są przyjaciółkami - chciałam, żeby chociaż mój blog się czymś wyróżniał :D
Potrzebuję tutaj zainteresowania Harry'ego, dlatego tak powolutku będę to wprowadzać :D
Hahaha no tak, Ginny przecież nie przepadała za Fleur :D
Dziękuję za miłe słowa :D
Ooo wspominka o dzienniku Riddle'a, czyżby coś się szykowało? Kurcze no nie powiem, to by było coś ;)
OdpowiedzUsuń"Tajemniczy" ślizgon w sklepie i to nie tak arogancki jak możnaby się spodziewać. Ostrzeżenie z jego strony- całkiem miła rzecz.
Czekam na kolejny i jak znajdziesz chwilę, to u mnie rozdział ;)
Pozdrawiaam
[malfoy-issue]
Oj szykuje się, szykuje :D
UsuńLecę czytać :D
Trafiłam tu przez katalog, a że lubię Ginny, postanowiłam wpaść ^^.
OdpowiedzUsuńHistoria zaczyna się całkiem obiecująco. Czytałam już kilka opowiadań z tym paringiem, w sumie nie mam nic przeciwko, o ile oczywiście będzie to paring logicznie umotywowany (bo to jednak dwie bardzo różniące się między sobą postacie, a ja ogólnie nie lubię, jeśli niekanoniczne paringi nie są logicznie poprowadzone i wyjaśnione).
Teraz jeszcze odcinki wakacyjne, ale nie mam nic przeciwko. Lubię, kiedy mogę poczytać o jakimś życiu postaci nie tylko w murach Hogwartu, ale i właśnie coś o rodzinie i tego typu drobiazgach. Niby błahostki, ale jednak budują klimat.
W sumie widać u ciebie, że Ginny myśli tęsknie o Harrym, żałuje, że on traktuje ją po prostu jako siostrę najlepszego przyjaciela. To jest dość kanoniczne.
Zastanawiam się, czy ten chłopak w sklepie to Malfoy, ale nieco mnie zdziwiło, że Ginny go nie rozpoznała. Myślałam, że kogo jak kogo, ale Draco to powinna kojarzyć. No chyba, że nas zaskoczysz i to jednak ktoś inny, ale jakoś nie sądzę.
Ogólnie podobało mi się. Może z tego wyjść całkiem przyjemna historia.
[grant-w-hogwarcie]
Wszystko się wyjaśni, spokojnie :D
UsuńDziękuję za miłe słowa :)
Zapowiada się ciekawie, dlatego pozwoliłam sobie na zaobserwowanie bloga.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie przepadam za postacią Ginny, ale jeśli chodzi o Twoje opowiadanie to przeczuwam, że będzie inna niż w książce pani Rowling. Oby.
P.S.
Całkowicie się z Tobą zgadzam, Colin Morgan jest idealny do roli Harry'ego Pottera.
Wreszcie znalazłam bratnią duszę! Boże, dziewczyno, już Cię lubię :D Colin jest idealny <3 Po prostu perfekcyjny :D
UsuńDziękuję za miłą opinię :D
Uwielbiam wątki w których Malfoy ugania się za Hermioną albo za Ginny i cieszę się, że podjęłaś ten drugi wątek, bo jest ich stanowczo za mało! Fajnie piszesz, przyjemnie się czyta, oby tak dalej :) Teraz tylko czekam na kolejny rozdział :P
OdpowiedzUsuńNo właśnie ani Ginny, ani Draco nie będą się za sobą uganiać :D Raczej uciekać :D
UsuńDziękuję za miłe słowa :D
Rozdział bardzo mi się podobał ;D
OdpowiedzUsuńZastanawiam się kim jest ten chłopak ze sklepu?
P.S Niech Ginny nie będzię z Harrym, błagam !