niedziela, 13 października 2013

Rozdział 4

 Kiedy się zakochujesz, musisz być przygotowany na cierpienie. Musisz brać pod uwagę to, że osoba, którą obdarzyłeś uczuciem, nie odwzajemni go. Musisz też przyjąć inny punkt widzenia – że ten ktoś również cię pokocha. I co wtedy? Wtedy się troszczysz, angażujesz. A to sprawia, że się uzależniasz od tej osoby. To sprawia, że nie myślisz o niczym innym, miłość ma cię w swoich szponach. To niebezpieczne, ale jeśli ktoś się o ciebie troszczy, to nie masz się czego obawiać.
A Ginny miała.
Nikt się o nią nie troszczył. Co z tego, że miała Deana? Czy to, co do niego czuła, to była już miłość czy może jeszcze nie? Nie była nawet pewna, czy Dean traktuję ją poważnie. Przecież tak naprawdę go nie znała. Owszem, pochlebiało jej, że ktoś się nią zainteresował, ale nie mogła rzucić mu się od razu w ramiona. Nie była naiwna.
A może tylko jej się tak wydawało?

Ginny przetrwała pierwszy tydzień szkoły, uciekając od myśli o Tomie i od Deana. Co więcej, czuła się tak, jakby ktoś ją obserwował. A może to tylko jej wyobraźnia? Może zbyt mocno przejęła się słowami Dumbledore’a?
Nie zbliżała się do łazienki Jęczącej Marty, starała się omijać nawet to piętro. Kiedy miała lekcje w pobliżu, nie patrzyła w tamtym kierunku. Chociaż myślała, że dobrze gra swoją rolę, to Charlotte wyprowadziła ją z błędu. Zapytała, czemu Ginny jest tak spięta. Panna Weasley speszyła się wtedy i odpowiedziała, że martwi się o tegoroczne SUM-y. Nie była pewna, czy przyjaciółka jej uwierzyła, ale na razie to musiało jej wystarczyć. Bo przecież nie powie Char o tym, że szuka sposobu, by wrócić do Toma.
Faktycznie, nauczyciele już na pierwszych lekcjach zapowiedzieli, że będzie ciężko. Uczniowie niespecjalnie im wierzyli, biorąc pod uwagę ostatnie lata nauki. Jednak już po pierwszych zajęciach młodzi czarodzieje byli pewni, że bez sumiennej nauki się nie obejdzie.
Ginny nie zaprzątała sobie głowy testami ani lekcjami. Zawsze była dość zdolna i potrzebne informacje szybko wchodziły jej do głowy, jeśli tylko odpowiednio się przyłożyła. Teraz jednak nie miała serca, by się uczyć. Spędzała długie godziny w szkolnej bibliotece, studiując księgi o Zmieniaczach Czasu.
Pewne piątkowe popołudnie spędzała właśnie w bibliotece. Poczuła na sobie czyjś wzrok. Podniosła głowę i rozejrzała się po czytelni. Siedziała sama przy stoliku, obok niej czwórka Puchonów z trzeciej klasy odrabiała zadania domowe, dalej kilka Krukonek rozmawiało o najprzystojniejszych chłopcach z Hogwartu, a Ślizgoni z siódmej klasy znaleźli sobie miejsce na drzemkę.
Przy małym stoliku pod oknem siedział jasnowłosy chłopak, którego Ginny szybko rozpoznała. Spotkali się raz w sklepie jej braci. Cóż, może nie powinna nazywać tego spotkaniem. Ślizgon ostrzegł ją przed kimś, tyle że dziś już wiedziała, kim ów chłopak jest.
Blondyn podniósł powoli wzrok i ich oczy się spotkały. Nie, nie on na nią patrzył, to wywnioskowała dość szybko. Przecież musiałby obserwować ją od dłuższego czasu, a nie wtedy, kiedy ona na niego spojrzała!
 Ginny szybko opuściła głowę i po raz kolejny przeczytała ten sam akapit. Z westchnieniem odłożyła księgę i przymknęła oczy.
Nazwisko blondyna ze Slytherinu kilka razy obiło jej się o uszy, jednak wcześniej nie zwracała na niego większej uwagi. Przypominał jej kogoś, jednak dopiero gdy usłyszała, jak się nazywa, przed oczami zobaczyła tę twarz. Chłopak miał na imię Draco, a jego ojcem był nie kto inny jak Lucjusz Malfoy. Mężczyzna, dzięki któremu poznała Toma.
Przypominała sobie powoli, że Harry darł koty z młodym Malfoyem. Ginny starała się być ponad to i nigdy nie przywiązywała do tego zbytniej wagi. Jak się okazało, powinna choć trochę tym się zainteresować. Przynajmniej miałaby jak-takie pojęcie o osobie, która ostrzega ją przed zagrożeniem.
Oddychała powoli i miarowo. Czuła, jak jej ręce i nogi stają się lekkie. W piątek po południu powinna cieszyć się piękną pogodą, a nie zasypiać w bibliotece. Przestała zwracać uwagę na chłopaka, choć przyszło jej to z wielkim trudem.
- Wiedziałam, że cię tu znajdę – usłyszała nad sobą donośny głos Charlotte.
Ginny podniosła się, przestraszona.
Pani Pince syknęła, a Krukoni i Puchoni zachichotali. Ślizgoni obrzucili Black niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Charlotte niewiele tym się przejęła i zajęła miejsce obok Ginny. Panna Weasley rozejrzała się po sali – blondyna ze Slytherinu już nie było. Na jego miejscu siedziała drobna blondynka z pierwszej klasy.
- Char, bądź ciszej – Ginny upomniała przyjaciółkę, zakrywając tytuł księgi notatkami z lekcji.
Black wydęła usta i spojrzała na nią groźnie.
- Ginny, co się z tobą dzieje? – zapytała, pochylając się w jej stronę. – Kiedyś omijałaś bibliotekę szerokim łukiem, a teraz co? Nie nadążam za tobą.
Ginny westchnęła i zajęła się porządkowaniem notatek, oczywiście w taki sposób, by przyjaciółka za nic nie mogła zobaczyć, jaką księgę dziewczyna obecnie czyta.
- Po prostu wolę zacząć się uczyć teraz, a nie na ostatnią chwilę – skłamała gładko, nie patrząc w stronę Char.
- Kręcisz – stwierdziła na to panna Black. Zawsze była bezpośrednia i szczera. Czasem nawet za bardzo.
Ginny skrzywiła się.
- Wcale nie – odparła.
Charlotte uniosła brwi. Powoli wstała i odsunęła się od stolika.
- Okej, jak nie chcesz mówić, nie ma sprawy. Tylko mogłabyś nie kłamać – powiedziała brunetka i odeszła.
- Charlotte! – zawołała Ginny, ale przyjaciółka nie odwróciła się. Zamiast tego panna Weasley została obdarowana nienawistnym spojrzeniem przez panią Pince.
Nie chciała okłamywać przyjaciółki, ale nie miała wyjścia. Charlotte była osobą, która pomogła jej wyjść z dołka po przygodzie z Komnatą Tajemnic. Nie oceniała jej, po prostu była obok. Od tamtego czasu się zaprzyjaźniły. Dlatego tym bardziej Ginny była na siebie zła. Jak miała usprawiedliwić swoje krętactwa? Gdyby Charlotte dowiedziała się o jej planach, stanęłaby na rzęsach, żeby tylko ją od tego odwieść!
Dziewczyna wepchnęła byle jak notatki do torby i wstała. Musiała przestać myśleć o Charlotte. Potem wymyśli sposób, jak ją udobruchać.
Wzięła do ręki ciężką księgę i zagłębiła się w labiryncie regałów, szukając właściwego miejsca na półce. Przecież pamiętała dobrze, skąd ją wzięła! Po kilkuminutowych poszukiwaniach, z ulgą odłożyła wolumin.
Już wychodziła z biblioteki, kiedy usłyszała znajomy głos. I zaraz potem dziewczęcy śmiech. Cofnęła się i ukryła. Wyjrzała zza regału i ujrzała Deana, który zabawiał rozmową Lavender Brown. Widocznie doskonale czuli się we własnym towarzystwie. Dean bez skrępowania odgarnął włosy z twarzy Gryfonki, a ta położyła mu rękę na udzie. Ginny zagryzła wargę i zrobiła krok w tył.
W gardle zaczęła dławić ją gula. Pod powiekami zapiekły łzy. Poczuła się odrzucona. Znów jej się nie udało. Znów się zawiodła. Znów miała ochotę zniknąć.
Wyszła z biblioteki innym wyjściem. Dobrze wiedziała, dokąd niosą ją nogi. Na szczęście korytarze były opustoszałe, więc nikt nie widział jej łez. Na drugim piętrze zatrzymała się, by wyjrzeć przez okno, które wychodziło wprost na błonia. Uczniowie cieszyli się ostatnimi promieniami słońca i spędzali czas na zewnątrz. Rozpoznała sylwetki Harry’ego, Rona i Hermiony. Charlotte rozmawiała z dziewczętami z ich dormitorium.
Szybko otrząsnęła się z zamyślenia, kiedy usłyszała czyjeś kroki. Przyspieszyła i zeszła schodami na pierwsze piętro. Łazienka Jęczącej Marty znajdowała się na końcu korytarza. Na szczęście i tu było pusto.
Stanęła w progu i siłą powstrzymała się, by nie zawrócić. Naprzeciwko w umywalce wciąż ziała wielka dziura. Ginny nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że musi znów znaleźć się w Komnacie Tajemnic.
Usłyszała zawodzenie Marty i szybko wlazła do dziury. Spojrzała w górę i wzięła głęboki oddech. Powoli schodziła na dół. Nagle straciła równowagę, a serce zaczęło jej szybko bić. Zaczęła spadać. Robiło się coraz ciemniej i ciaśniej, nie mogła się zatrzymać. W końcu uderzyła plecami o podłoże. Zaparło jej dech w piersiach. Przez kilka sekund nie mogła się podnieść. Bała się tego, co było dalej. Podniosła się ostrożnie na łokciach. Omiotła wzrokiem pomieszczenie. Przed sobą miała szeroki korytarz, który prowadził do Komnaty. Wzięła głęboki wdech i powoli wstała. Zrobiła krok w tamtą stronę, ale zaraz się cofnęła.
Nie, jeszcze nie była na to gotowa. Złość na Deana nie powinna być powodem, dla którego się tam zjawi. Poza tym, zwyczajnie się bała i dobrze wiedziała, że tchórzy.
Podniosła torbę i wygładziła włosy. Zaczęła wspinać się po ścianie. Wyjście z tego tunelu było na razie małym punkcikiem. Im wyżej się znajdowała, tym bardziej bolały ją ręce. Torba zaczęła ciążyć, na czoło wstąpiły krople potu. Dłonie zaczęły drżeć. Nie zdawała sobie sprawy, że jest tak nisko.
Ale wtedy spojrzała w górę i oceniła odległość. Nie była aż tak daleko, jak myślała. Miała wrażenie, że znajduje się tu całą wieczność. Straciła poczucie czasu.
Ciężko oddychając wygramoliła się na zewnątrz. Serce waliło jej jak młotem, włosy były mokre od potu, szata cała w kurzu. Ręce miała poranione od nierównej powierzchni ściany. Drżała. Położyła się na chłodnej posadzce i opanowała łzy. Nie wiedziała, jak długo tam leży. Wiedziała, że musi się podnieść i doprowadzić do porządku.
Ta porażka, złość Charlotte, oszustwo Deana… To było za wiele. A przecież dopiero co zaczął się rok szkolny! Skoro tak wyglądał pierwszy tydzień, bała się pomyśleć, co będzie dalej.
Wstała i wtedy poczuła przejmujący chłód. Odwróciła się. Jęcząca Marta unosiła się kilka metrów od niej. Zachichotała.
- A co ty tu robisz? – zapytała zjawa, przechylając głowę.
Ginny podeszła do umywalki. Gdy spojrzała w lustro i stwierdziła, że wygląda okropnie.
- Nie twoja sprawa – burknęła w odpowiedzi. Odkręciła wodę i delikatnie umyła ręce. Twarz miała całą w kurzu.
- Och, czyżby? A gdyby ktoś się dowiedział, że tu byłaś? Znowu?
- I nadal: to nie twoja sprawa – podniosła głos. Marta jęknęła.
Ginny powoli doprowadzała się do porządku. Wyciągnęła z torby grzebień i zaczęła czesać splątane włosy.
- Jesteś dużo ładniejsza, niż ostatnio – stwierdziła Marta. Gryfonka nawet nie spojrzała w jej kierunku. Postanowiła nie zwracać na nią uwagi, ale głos ducha wbijał się w jej czaszkę. Ostatnio. – Wiele oddałabym, by być na twoim miejscu. Ale nie jestem. A wiesz dlaczego? Bo nie żyjęęę…
Ginny prychnęła. Usłyszała plusk wody w toalecie i poczuła, że musi jak najszybciej stamtąd wyjść. Nie miała współczucia dla Marty. Nie potrafiła tego z siebie wykrzesać. Poza tym, Marta na pewno nie chciałaby znaleźć się na jej miejscu. Co to, to nie.
Wyszła na korytarz i natychmiast poczuła na sobie czyjś wzrok. Rozejrzała się. Nie zauważyła nikogo, ale zdążyła odnotować, że na zewnątrz jest już ciemno. Jak ona wytłumaczy się Charlotte? Nie, najpierw będzie musiała ją przeprosić. Co zrobi, gdy natknie się na Deana? Albo Lavender? Przypominała bombę, gotową do wybuchu i obawiała się, że gdy tylko stanie oko w oko z Thomasem lub Brown, po prostu się rozklei.
A przecież tak bardzo chciała sprawiać wrażenie silnej.
Zaczęła iść szybkim krokiem, kiedy usłyszała za sobą cichy śmiech. Błyskawicznie odwróciła się i wyciągnęła różdżkę.
Jasnowłosy chłopak ze Slytherinu uniósł ręce w obronnym geście. Zjawił się znikąd, nie widziała go wcześniej na korytarzu. Jak to zrobił?
- Śledzisz mnie? – wydusiła z siebie po chwili.
Malfoy uśmiechnął się kącikiem ust i zrobił krok w jej stronę. Ginny natychmiast się cofnęła.
- Nie, skąd – odparł. – Ale powinnaś bardziej uważać, mówiłem ci.
Zatrzymał się, widząc roztrzęsioną Gryfonkę.
- Na co? Na co mam uważać? – zapytała zdenerwowana. Wciąż trzymała uniesioną różdżkę.
- Najpierw opuść różdżkę – polecił jej Ślizgon. Ginny nie posłuchała. Chłopak wzruszył ramionami. Skoro tak… Wytrzyj szatę. Jest cała w kurzu.
Gryfonka spojrzała w dół. Faktycznie, chłopak miał rację. Wyszeptała zaklęcie, a jej odzienie stało się czyste.
- Co ty tu w ogóle robisz? – zapytał.
- Nie twoja sprawa, Draco – rzuciła, pozornie lekkim tonem.
Zauważyła cień przebiegający przez jego twarz. Poczuła się pewniej. Chłopak na pewno nie spodziewał się, że zna jego imię.
- Daj mi spokój. – Powiedziała pewnym głosem. Nie miała ochoty zajmować się jeszcze prześladującym ją Ślizgonem. - Powtórzę to jeszcze raz, jeśli nie dosłyszałeś – zostaw mnie w spokoju!
Jej głos dźwięczał w powietrzu, kiedy odwróciła się na pięcie i odeszła. Zaskoczyła ja ta nagła pewność siebie. Zdążyła odnotować zaskoczenie na twarzy chłopaka.
Pomyślała o Tomie. On też musiał iść kiedyś tym korytarzem…

Oj, przepraszam za spóźnienie. Znów obsuwa.
Ciężko mi się pisało ten rozdział. Chyba złapałam jakąś blokadę.
Następny rozdział pojawi się 27 X 2013 roku.

6 komentarzy:

  1. KOCHAM CIĘ! CAŁUJE PO NOGACH!
    Wreszcie wspaniały, działający blog o Ginny i Draco. Obserwuje, zdecydowanie. Wyleczyłaś mi ten ucisk serca z tęsknoty za nimi <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejuśku, dziękuję :D Nie spodziewałam się tak wcześnie takich wyznań, ale spoko :D Blog na pewno będzie działał :D
      Całuski, A.

      Usuń
  2. Jejku! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że piszesz ten blog. Choć opowiadań o Draco i Ginny jest coraz więcej, to nigdy ich nie za wiele, prawda?
    Masz bardzo ciekawy pomysł co do tego, że główni bohaterzy prawie w ogóle się nie znają. I chyba troszkę ich zmieniłaś, bo Draco nie rzucający wyzwisk w Weasleya? No widać, że jak napisałaś w informacjach kanonu się nie trzymasz, ba kanon to Ty porzuciłaś! Ale czy inaczej to gorzej? Wcale nie!
    Blokada mówisz? Skąd ja to znam, sama ją mam. I co ciekawe od rozpoczęcia roku szkolnego. Teraz tylko czekać do 27 :).
    Pozdrawiam!
    dealer-marzeń.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak samo było z Dramione :D Ale cieszę się, że tak uważasz :)
      Normalnie nawet nie wiesz, jakiego banana miałam na twarzy, kiedy przeczytałam Twój komentarz. Bo, szczerze mówiąc, bałam się trochę, że czytelnikom nie spodoba się fakt, iż całkowicie odbiegam od kanonu :)
      Oj, od rozpoczęcia trochę minęło, już się wkręciłam w te szkolne życie :D I nawet treningi trzy razy w tygodniu mi nie przeszkadzają :D
      Całuski, A.

      Usuń
  3. Nic się nie stało, bardzo ucieszyłam się widząc nową notkę i kamień spadł mi z serca :) Jej.. co się dzieje z Ginny... czyżby tęsknota za bliskim kontaktem z Tomem aż tak została u niej zakorzeniona? Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju akcji, pozdr!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało :*
      Całuski, A.

      Usuń

Obserwatorzy