Ginny nie rozmawiała z Harrym od
ich ostatniego spotkania w Pokoju Wspólnym. Zdawało jej się, że Wybraniec
celowo unika konwersacji z nią. A i ona, zniechęcona jego zachowaniem, nie
szukała możliwości do porozmawiania w cztery oczy. Nie chciała się przed sobą
przyznać, ale było jej przykro. Zachowanie Harry’ego było dla niej co najmniej niezrozumiałe
– jednego dnia zagadywał ją niemal na każdym kroku, a drugiego stroni od
rozmowy. Nie wiedziała, co o tym myśleć.
Spojrzała na zegar w dormitorium
i przewróciła się na drugi bok. Była dopiero siódma rano, nie musiała się tak
wcześnie zrywać. Wpatrywała się w okno i szare niebo. I nagle wrócił Tom. Znów
zaatakował jej myśli. Przez kilka ostatnich dni udawało jej się skupić na czymś
innym, była zbyt zajęta Qudditchem i wkuwaniem formułek na Obronę Przed Czarną
Magią. Tom jednak wtargnął do jej głowy niczym huragan, a ona nie miała sił, by
walczyć.
Zastanawiała się, jak wyglądały
jego poranki. Czy on też budził się tak wcześnie? Czy też był rannym ptaszkiem,
czy może wolał pospać dłużej? O czym śnił? O czym myślał po przebudzeniu?
Wyobraziła sobie wysokiego, przystojnego młodzieńca, którego poznała w
pierwszej klasie. Widziała go wyraźnie, nienagannie ubranego, z błyszczącymi
ciemnymi oczami i delikatnym, czarującym uśmiechem. A tak się bała, że
zapomniała jak Tom wygląda! Na jej twarzy zagościł uśmiech, a w kąciku oka
pojawiła się łza.
Wyobraziła sobie, że Tom stoi w
wejściu do ich dormitorium. Patrzy tylko na nią, czeka tylko na nią. Nie jest
zniecierpliwiony czy poirytowany. W jego oczach widzi tylko i wyłącznie ciepło,
a na twarzy maluje się radość. Usiłowała sobie przypomnieć jego głos – na
próżno. Zagryzła wnętrze policzka, a Tom rozpłynął się w powietrzu, kiedy tylko
usłyszała rozmowę koleżanek z dormitorium.
Usiadła powoli na łóżku i
schyliła się po torbę. Udawała, że sprawdza, czy ma wszystkie potrzebne rzeczy
na lekcje. W rzeczywistości starała się powstrzymać łzy i opanować smutek,
który otaczał ją niczym macki. Powoli uspokajała mocne bicie serca, wsłuchując
się w rozmowę Demelzy i Charlotte.
- Snape jest okropny –
powiedziała panna Robins, wychodząc z łazienki. Ginny zerknęła na nią kątem
oka. Czesała powoli włosy.
- Masz rację – przytaknęła jej
Char. – Aż się boję chodzić na zajęcia. Nigdy nie wiadomo, co znów wymyśli.
- Przydałoby się jakieś
zwolnienie, co? – zaśmiała się Demelza.
- Och, i to bardzo – odparła
Black. Ginny usłyszała jej dźwięczny śmiech. Po prostu nagle zatęskniła za
rozmowami z Char.
Nawet nie zastanawiała się,
gdzie mogą być dwie inne koleżanki z dormitorium.
Już zapomniała, o co w ogóle się
pokłóciły. Ach, tak. O kłamstwo Ginny. O to, że Weasley nie mogła powiedzieć
swojej przyjaciółce, dlaczego ciągle była zamyślona. Dlaczego wciąż uciekała do
biblioteki. Dlaczego uważała, że to Tom był jej jedynym i prawdziwym
przyjacielem, choć tego Charlotte nie mogła wiedzieć.
Ginny wyprostowała się.
Przestała słuchać rozmowy Demelzy i Charlotte kilka minut temu. Obie panie
siedziały na łóżku Char i przeglądały magazyn dla nastoletnich czarownic. Ginny
interesowało tylko to, że łazienka była wolna, a ona miała góra dziesięć minut,
żeby doprowadzić się do porządnego stanu.
Stanęła przed lustrem i szybko
umyła zęby, a potem ochlapała twarz zimną wodą. To ją trochę rozbudziło.
Znalazła pod umywalką małą czerwoną kosmetyczkę, którą dostała na początku
wakacji od Fleur. Pamiętała, jak narzeczona Billa uczyła ją wykonywać delikatny
makijaż. Choć Ginny nie lubiła swojej przyszłej bratowej, to jednak musiała
przyznać, że w kwestii urody była absolutną mistrzynią. Dziewczyna obiecała
sobie, że przy najbliższej okazji podziękuje Fleur za to, że ta nauczyła ją
kilku nietrudnych sztuczek, które sprawiały, że wyglądała na ładniejszą niż w
rzeczywistości.
Kiedy wyszła z łazienki, okazało
się, że Demelza już poszła na śniadanie, a Charlotte siedzi na swoim łóżku.
Ginny zmarszczyła brwi, a jej przyjaciółka podniosła się szybko.
- Słuchaj, tak sobie pomyślałam,
że może mogłybyśmy pójść razem na śniadanie – powiedziała na jednym wdechu.
Weasley uśmiechnęła się. Czyżby
Char jej wybaczyła? Nie miała zamiaru tego kwestionować.
- Jasne, tylko wezmę torbę.
Twarz Char rozjaśnił uśmiech.
Zeszły powoli po schodach na dół, sprawdzając po drodze, czy zabrały wszystkie
potrzebne rzeczy na zajęcia.
W Pokoju Wspólnym nie było
nikogo, zapewne Gryfoni siedzieli w Wielkiej Sali. Ginny cieszyła się, bo
wreszcie rozmawiała z Charlotte bez złości i pretensji, a także wyrzutów
sumienia do samej siebie. Kamień spadł jej z serca, bo znów paplały bez sensu,
co chwilę zmieniając temat. Dziewczyna pomyślała, że już dawno tak szczerze się
nie śmiała.
Przed samym wejściem do Wielkiej
Sali, Char przystanęła.
- Co ty robisz? – zapytała
Ginny, stając naprzeciw niej.
Widziała, jak brunetka strzela
kostkami w palcach. Nie patrzyła jej w oczy, a jej wzrok błądził po podłodze.
Kilku uczniów minęło je, a kiedy zrobiło się cicho, Char w końcu na nią
spojrzała.
- Coś jest między tobą a Harrym?
– zapytała szczerze.
Za to Ginny ją uwielbiała.
Szczerość niewątpliwie była jednym z atutów przyjaciółki, jednak nie zawsze
wyglądała na zaletę. Na pewno nie w tym momencie.
Ginny spuściła głowę. Czy to aż
tak widać? Usiłowała ukryć uśmiech, ale nie potrafiła. Podniosła wzrok na Char,
która stała z założonymi rękoma i przewiercała ją spojrzeniem na wskroś. Zaraz
jednak przypomniała sobie, że Harry jej unika.
- Być może – odpowiedziała w
końcu. Westchnęła cicho. – Sama nie wiem, Char. Niby rozmawiamy, niby zwraca na
mnie uwagę, a z drugiej strony kompletnie mnie olewa. Sama się w tym gubię.
Charlotte oblizała wargi. To był
nawyk młodej panny Black. Pozwalało jej się to bardziej skupić i znaczyło, że
głęboko nad czymś się zastanawia.
- Czyli mam rozumieć, że nadal
coś do niego czujesz? – zapytała przyjaciółka, a kiedy Ginny w odpowiedzi
pokiwała niechętnie głową, dodała: - Więc może wreszcie coś z tym zrobisz?
Rudowłosa dziewczyna uniosła
wysoko brwi. Charlotte zwykle słuchała jej żali i marzeń, ale nigdy nic jej nie
doradzała. Czyżby Ginny miała jakiekolwiek szanse na miłość Wybrańca?
- Niby co? Mam za nim łazić?
W korytarzu zabrzmiał dźwięczny
śmiech Charlotte. Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Nie, nie masz za nim łazić,
głuptasie – powiedziała jak do małego dziecka. Ginny poczuła się trochę
oburzona, ale nie złościła się długo. – Po prostu zainteresuj się kimś innym.
Tak, żeby Harry to zobaczył.
- No nie wiem, Char – odparła na
to Ginny. – On pewnie nawet tego nie zauważy, a nawet jeśli, to i tak nic z tym
nie zrobi. Poza tym, on wiecznie ślęczy z Ronem i Hermioną nad jakimś
zniszczonym podręcznikiem. Widocznie to jest dla niego ważne, a nie… A nie ja.
Ja nie jestem dla niego ważna. Nigdy nie byłam.
W momencie, kiedy wypowiedziała
te słowa, poczuła ulgę. Jakby wreszcie zrzuciła ze swoich barków ogromny
ciężar. Miło było pozbyć się niepotrzebnego balastu, choć kosztowało ją to
wiele cierpień. Znów wrócił ogromny ból.
Spojrzała na przyjaciółkę.
Charlotte wahała się, bo po raz pierwszy rozmawiały w ten sposób. Widać było,
że nie wiedziała, co powiedzieć, by ją pocieszyć. Ginny machnęła ręką.
- Jestem głodna, możemy wreszcie
coś zjeść? – przerwała w końcu ciszę. Char pokiwała głową i bacznie obserwowała
ruchy Weasley.
Ginny odwróciła się szybko
plecami, bo poczuła, jak pod powiekami palą ją łzy. Już nauczyła się nad tym
panować, dlatego wzięła kilka głębokich wdechów i opanowała rosnącą w gardle
gulę. Pewnym krokiem, z najlepszą przyjaciółką u boku, wkroczyła do Wielkiej
Sali. Jednak ta cała pewność uleciała z niej, gdy zobaczyła roześmianego
Harry’ego w towarzystwie Hermiony i Rona.
Charlotte bez słowa wzięła ją
pod ramię i poprowadziła z dala od Wybrańca, skutecznie swoim ciałem
zasłaniając jej widok na całą trójkę. Ginny nie wiedziała, jak się za to
wszystko odwdzięczy.
Uczniowie skończyli lekcje i, po
zjedzonym obiedzie, udali się do dormitoriów. Oczywiście, niektórzy nie chcieli
siedzieć w salonach swoich domów, tylko woleli urządzić sobie mały spacer.
Korytarze nie ziały więc pustką, co chwilę można było spotkać mniej lub
bardziej znajomą twarz.
Dzień nie zapowiadał się zbyt
pogodnie. Szare chmury całkowicie przysłoniły słońce, zwiastując ulewę. Na
zewnątrz dało czuć się wilgoć, a co kilka minut grzmiało. Ci, którzy odważyli
się wyjść w taką pogodę na błonia, szybko umykali przed pierwszymi kroplami
deszczu. W Wielkiej Sali siedzieli uczniowie, którzy lubowali się w oglądaniu
piorunów, reszta natomiast albo wałęsała się po hogwardzkich korytarzach, albo
zabijała czas w salonach swoich domów, albo siedziała w bibliotece.
Ginny spędziła większość
popołudnia w towarzystwie Charlotte. Przyjaciółka usilnie starała się poprawić
humor rudowłosej dziewczynie i czasem jej się to udawało. Pannie Weasley nie
umknął fakt, że oczy Char błyszczą za
każdym razem, kiedy mówiła o uczuciach. Ginny zaczęła podejrzewać, że ta jest
kimś zainteresowana i nie omieszkała jej o to zapytać.
W odpowiedzi dziewczyna z
uśmiechem wzruszyła ramionami.
- Jeszcze nie wiem, czy to coś
poważnego.
Dziewczęta siedziały na łóżku
panny Weasley po turecku naprzeciw siebie. Ich koleżanki z dormitorium ulotniły
się zaraz po tym, jak rzuciły swoje torby na ziemię, tak więc przyjaciółki były
całkiem same. Ginny nachyliła się w stronę towarzyszki z zaciekawieniem. Bardzo
dobrze, pomyślała, choć jedna z nas niech będzie szczęśliwa.
- Ale kto to jest? – zapytała z
ciekawością Weasley.
Charlotte tylko uśmiechnęła się
pod nosem, bardzo nieśmiało jak na nią. Zagryzła wargę, widocznie się wahała.
Na jej policzki wstąpił ciemnoróżowy rumieniec.
- Sama się sobie dziwię – przyznała
po chwili, wciąż nie zdradzając imienia chłopaka. – W życiu bym nie
podejrzewała, że to może być ktoś taki…
W sercu Ginny zaczął rosnąć
niepokój. Czyżby był to ktoś zły? Ktoś, komu nie można było ufać?
- Jaki? Char, tylko mi nie mów,
że spotykasz się ze Ślizgonem!
Dziewczyna gwałtownie pokręciła
głową i spojrzała na Ginny jak na wariatkę.
- Co ty, na głowę upadłaś? Może
i niektórzy są przystojni, ale są do granic możliwości fałszywi i perfidni.
Ginny zaczęła się zastanawiać.
Kto to mógł być? Gryfon? A może Krukon? Żadne nazwisko nie przychodziło jej do
głowy.
- No więc? Kto to taki?
- Powiem ci, kiedy przyjdzie
czas. Na razie nie chcę zapeszać. On jest… Szalony. I trochę nieporadny, ale ma
wielkie serce…
Oczy Charlotte zamgliły się,
kiedy opisywała tajemniczego chłopaka. Ginny uśmiechnęła się radośnie.
Pstryknęła palcami kilka razy przed nosem koleżanki. Ta pokręciła głową, jakby
chciała wyrzucić go ze swoich myśli.
- Zakochałaś się! – pisnęła
Ginny i poczuła się naprawdę beztrosko. Jak normalna nastolatka.
- Być może! – odparła Char i
pokazała język pannie Weasley. – Och, już słyszę weselne dzwony! – zaśmiała się
głośno. Śmiech obu dziewcząt wypełnił dormitorium.
- Aż tak ci się śpieszy do
ołtarza?
- Z nim to i na koniec świata by
mi się śpieszyło!
Ginny pokręciła głową i poczuła
ukłucie zazdrości. Czemu jej miłość nie może być taka beztroska? Taka łatwa i
przyjemna? Choć cieszyła się z powodu Charlotte, to jednak czuła się
pokrzywdzona przez los. Miała ochotę krzyczeć z bezradności. Nie chciała znów
zamartwiać przyjaciółki, dlatego podniosła się z łóżka.
- A ty gdzie się znów wybierasz?
– zapytała Black.
- Do biblioteki – odparła
dziewczyna, zgarniając z podłogi księgi, które czytała niedawno w Pokoju Wspólnym.
Wskazała na nie brodą. – Muszę to oddać, bo Pince rzuci na mnie jakąś klątwę.
- Tak, tak, idź – rzuciła Char,
kładąc się na swoim łóżku i odpływając myślami.
Ginny wyszła z dormitorium i,
nie patrząc, kto jest w salonie, szybko wymknęła się przez dziurę za portretem
Grubej Damy. Naprawdę, cieszyła się ze szczęścia Char, tylko po prostu nie
chciała, by przyjaciółka zobaczyła jej zazdrość. I z tym faktem czuła się
okropnie. Nie sądziła, że przyjdzie czas, kiedy będzie zazdrościć czegoś
najlepszej przyjaciółce.
Takie rozmyślania towarzyszyły
jej w drodze do biblioteki. Z przepraszającym uśmiechem oddała księgi i
obiecała sobie, że więcej nie przetrzyma wypożyczonych woluminów. Wzrok pani
Pince naprawdę mógł zabijać.
Kiedy, wracając, szła przez
szkolne korytarze, czuła się trochę nieswojo. Idąc do biblioteki mijała co
jakiś czas mniejsze lub większe grupki uczniów, teraz natomiast nikogo nie
spotkała. Słyszała ciche rozmowy postaci z portretów. Była już niemal na
korytarzu, który prowadził do wieży Gryffindoru, kiedy nagle zza zakrętu
wyszedł Draco Malfoy.
Ciarki dziewczynie przeszły po
plecach i przyśpieszyła kroku, chcąc go wyminąć. Pamiętała jego dziwne i
przerażające słowa i nie miała najmniejszej ochoty na jakiekolwiek konwersacje
z nim. Ku jej zaskoczeniu, młodzieniec wyjął różdżkę i zatrzymał się. Ginny
stanęła jak wryta. Jej serce zatrzymało się na sekundę, by za chwilę zacząć
walić z zawrotną szybkością. A co, jeśli Harry miał rację? Jeśli on naprawdę
jest Śmierciożercą? Chyba nie odważyłby się zaatakować jej w Hogwarcie!
Błyskawicznie sięgnęła po
różdżkę, ale zanim zdążyła cokolwiek pomyśleć, Draco zadziałał.
- Expelliarmus! – usłyszała jego
cichy głos. Różdżka wyleciała jej z ręki, a młody Malfoy złapał ją bez
najmniejszych problemów. Obdarzył ją uśmiechem pełnym wyższości.
Ginny wymierzyła w niego
oskarżycielsko palca.
- Co ty, do jasnej cholery,
wyprawiasz?! – podniosła głos.
- Słyszałem, że masz kłopoty z
obroną przed czarną magią – odparł, jak gdyby nigdy nic.
- Żarty sobie robisz?! Oddaj mi różdżkę!
Nie umiała zapanować nad
emocjami. Świadomość, że Draco jest Śmierciożercą doprowadzała ją do szału. No,
może nie do końca świadomość, ale przypuszczenie. Z daleka od niego łatwiej
było jej zaprzeczać, ale kiedy stała naprzeciw blondyna, bezbronna i
rozbrojona, zaczęła zmieniać zdanie. Poza tym czuła się zwyczajnie upokorzona,
kiedy ktoś pozbawiał jej różdżki w tak głupi sposób! Przecież nie dalej jak
kilka miesięcy temu walczyła z dorosłymi czarodziejami jak równy z równym!
- Teraz widzę, że plotki nie
kłamią – rzucił, spoglądając na nią z ukosa.
Nie znała go, ale podświadomie
czuła, że może być niebezpieczny. A może w tych szarych oczach zobaczyła
Lucjusza? Mężczyznę, dzięki któremu cały jej świat się zmienił.
- Och, świetnie. Czyli cała
szkoła już wie?
- Nie cała.
Spojrzała na niego zaskoczona.
Czy naprawdę powiedziała to na głos? Wylewała swoje żale przed Ślizgonem?
Podeszła szybko do niego i wyciągnęła rękę w jego stronę.
- Oddaj moją różdżkę – zażądała,
patrząc mu hardo w oczy.
Draco uśmiechnął się kącikiem
ust. Obejrzał dokładnie jej różdżkę, gładził ją swoimi długimi palcami, a jej
kończyła się cierpliwość. Nagle pomyślała, że co by mogło się stać, kiedy ktoś
zobaczyłby ich razem?
- Musisz popracować nad
skupieniem. Jesteś rozkojarzona – stwierdził młody Ślizgon i, nieoczekiwanie,
położył różdżkę na wyciągniętej dłoni dziewczyny.
Ginny uniosła brwi, ale szybko
schowała różdżkę z pola widzenia chłopaka.
- Już ci mówiłam, żebyś dał mi
święty spokój, pamiętasz? – wycedziła i wyminęła go szybko.
Nie chciała słuchać rad od
Malfoya. Kiedyś przyjęła, nieświadomie, inny prezent i skończyło się to bardzo
źle. Nie chciała powtarzać błędów. Szła szybkim krokiem i nie odwróciła się ani
razu. Poczuła ukłucie w sercu. Czy naprawdę nazwała Toma błędem? Przed oczami
stanęła jej twarz Draco i jego szare oczy, tak podobne do oczu Lucjusza.
Nagle, ku swojemu zaskoczeniu,
usłyszała w głowie głos Billa i zdanie, które wypowiedział podczas ich
ostatniej rozmowy: znajdziesz jeszcze
kogoś, przy kim zupełnie zapomnisz o Harrym. Czyżby umysł płatał jej figle?
Czyżby była aż tak zmęczona? A może to obecność Malfoya miała na nią taki
wpływ?
Tylko dlaczego, po „rozmowie” z
nim przypomniały jej się akurat te słowa?
Ten rozdział jest dla mnie przełomowy. bo kiedy pisałam opowiadanie na Onecie, to dotarłam właśnie do ósmego rozdziału. Na szczęście dziewiątka jest już napisana, czeka tylko na sprawdzenie.
Byłam w piątek na "Hobbicie". Jestem zauroczona filmem, naprawdę. Fakt, że bardzo odbiega od książki, ale warto się wybrać, chociażby ze względu na genialne efekty.
A, i zapraszam na mojego drugiego bloga, też o tematyce potterowskiej - Spotykamy siebie.
Ach, jest Draco jest dobrze :) Może kiedy Harry zaczął swoją olewkę, może teraz Ginny skupi się na innym chłopaku, może właśnie na Malfoyu :D
OdpowiedzUsuńNa drugiego bloga oczywiście wejść trzeba :) pozdrawiam!
Strasznie podoba mi się Twój styl. Sama piszę coś-tam potterowskiego i tracę zapał, kiedy zdaję sobie sprawę jak wiele ludzi pisze lepiej ode mnie. :D Wiesz jak wiele ludzi popełnia błędy w dialogach (chodzi mi o wszelki "powiedział" czy "uśmiechnął się")? Cieszę się, że Ty ich nie popełniasz, bo to strasznie irytujące. Podoba mi się, że Ginny i Hermiona nie są przyjaciółkami. Rzygać się chce, gdy na praktycznie każdym blogu są wielkimi psiapsiółkami, mówią sobie wszystko, a Ginny używa skrótu "Mionka". Agrr... No i Malfoy jest taki, jaki powinien być, a nie kluchy. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i mam nadzieję, że dziewiąty rozdział ukaże się w terminie. :)