W niedzielny poranek uczniowie
Hogwartu odsypiali sobotni wieczór. Dziewczęta do późnej nocy siedziały w
swoich dormitoriach i dzieliły się opowieściami z wakacji. Chłopcy nie byli
gorsi. Rozmowy skończyły się grubo nad ranem, toteż na śniadaniu każdy co
chwilę ziewał. Młodzi czarodzieje nareszcie mieli okazję, by spokojnie
porozmawiać. Oczywiście, w tygodniu opowiadali sobie coraz to ciekawsze
historie, jednak nauczyciele od pierwszych zajęć zarzucili uczniów stosami
wypracowań i rozmaitych zadań dodatkowych, więc cały weekend hogwartczycy spędzili
tylko i wyłącznie na rozmowach.
Wielka Sala była pełna uczniów.
Nikt nie kwapił się, żeby wyjść na zewnątrz – od rana mżyło. W powietrzu unosił
się gwar rozmów i zapach jedzenia. Kilku nauczycieli siedziało przy stole na
podwyższeniu. Drzwi do największego pomieszczenia w Hogwarcie pozostały
otwarte, ponieważ cały czas ktoś wchodził.
Ginny siedziała sama i
dyskretnie obserwowała Harry’ego. Jadł śniadanie w towarzystwie Hermiony i
Rona. Przyglądała mu się uważnie i w duchu stwierdziła, że nie uwolniła się od
uczucia do niego. Ono nadal było w jej sercu i ponownie kwitło. Zagryzła wargę,
kiedy przyłapała się na tym, że sprawia jej przyjemność patrzenie, jak Harry
się uśmiecha. W policzkach robiły mu się niemal niewidoczne dołeczki, a w zielonych
oczach błyszczały wesołe iskierki. Może i Bill miał rację, jednak jeszcze nie
zapomniała o Harrym.
Poczuła, że ktoś kładzie jej
rękę na plecach, a chwilę później została obdarowana buziakiem w policzek.
Odskoczyła gwałtownie i spojrzała za siebie. Dean uśmiechał się od ucha do
ucha, a jego perfumy zdawały się owiewać ją całą. Ginny nie odezwała się do
niego słowem, po prostu zabrała się do dokończenia śniadania.
- Coś się stało? – zapytał,
siadając obok niej.
- Nie powiedziałam, że to
miejsce jest wolne – odparła beznamiętnie, grzebiąc w jajecznicy. Nagle
odechciało jej się jeść.
Dean pewnie nawet nie wiedział,
ile ta beznamiętność ją kosztowała. Modliła się, by wyraz jej twarzy nie
odzwierciedlał tego, co działo się w sercu. Ręce zaczęły drżeć, dlatego mocniej
ścisnęła widelec, który trzymała w dłoni.
Starała się na niego nie
patrzeć, ale czuła jego bliskość, a zapach tych charakterystycznych perfum doprowadzał
ją do szału.
- Przecież nikt tu nie siedzi –
zaśmiał się Dean i pozwolił sobie objąć Ginny.
Wzdrygnęła się pod jego
dotykiem. Nadal miała w głowie obraz jego i Lavender. Nie mogła uwierzyć, że
Thomas jest aż tak bezczelny. Strąciła jego rękę.
- Podobnie jak na paru innych
miejscach, z dala ode mnie – powiedziała twardo.
Dean wciągnął gwałtownie powietrze.
Jeden zero dla mnie, pomyślała z
satysfakcją.
- Możesz powiedzieć, o co ci
chodzi? – zapytał sarkastycznie. Ginny prychnęła.
- Gdybyś się troszeczkę bardziej
pilnował, nadal żyłabym w słodkiej niewiedzy i wszystko byłoby w porządku –
zironizowała.
Odważyła się na niego spojrzeć.
Na jego twarzy malował się wyraz niedowierzania. Ani śladu poczucia winy. Chyba
lepiej, że poznała jego drugie oblicze teraz, a nie później, prawda? W życiu
nie przypuściłaby, że Dean jest jednym z tych chłopaków, którzy bawią się
dziewczynami. Wcześniej nie zwracała na niego zbytniej uwagi, więc pewnie
dlatego umknął jej ten fakt.
- Widziałaś…?
- Tak – potwierdziła
bezlitośnie. – I daruj sobie tłumaczenia, nie mam ochoty tego słuchać – dodała
i wstała szybko.
- Ale to nie jest tak, jak
myślisz…
I kolejny bezuczuciowy frazes.
Czy naprawdę myślał, że jeśli powie coś takiego, wszystko będzie lepiej?
Nie dała mu dokończyć. Dopiero,
gdy szła z podniesioną głową do wyjścia, zorientowała się, że ich mała kłótnia
wzbudziła niemałą sensację. Gryfoni i Krukoni przyglądali jej się z ciekawością
i litością. Potrzebowała powietrza, i to szybko. Zdążyła jeszcze pochwycić
wzrok Charlotte. Przyjaciółka chciała ją zatrzymać, ale Ginny nie mogła z nią
rozmawiać. Nie teraz. Nie w tym stanie.
Kiedy znalazła się na zewnątrz i
poczuła chłodny podmuch wiatru na twarzy oraz leciutką mżawkę, która zdawała
się ją otulać, opanowała się odrobinę. Może i reagowała zbyt emocjonalnie. Może
nie podchodziła do tego w odpowiedni sposób. Może powinna dać Deanowi drugą
szansę.
Ale nie potrafiła inaczej. Teraz
pragnęła porozmawiać tylko z jedną osobą – z Tomem. Tylko jak miałaby to
zrobić?
Obserwował ją z daleka.
Siedziała na brzegu jeziora, z dala od innych uczniów. Jej włosy powiewały
lekko na wietrze. Wydawała się być taka bezbronna… Jak dziecko. Ale on już
wiedział, że Ginny nie ma w sobie absolutnie nic z dziecka. Chociaż miała
dopiero piętnaście lat, to jej oczy i umysł mówiły co innego. Przeglądał każdą
księgę, którą wcześniej wypożyczyła w bibliotece i zastanawiał się, jakim cudem
dziewczyna w jej wieku interesuje się takimi rzeczami.
Oparł się o drzewo i wyciągnął
notatki z lekcji eliksirów. Nie były mu do niczego potrzebne, ale musiał
stwarzać pozory. Bo co mógłby powiedzieć postronny obserwator, widząc, jak
Ślizgon gapi się na Gryfonkę?
No właśnie.
Nienawidził ojca za to, że kazał
mu pilnować tej dziewczyny. Przecież miał inne rzeczy do roboty, dużo
ważniejsze. Musiał pomyśleć nad tym, jak… Zamordować najpotężniejszego
czarodzieja na świecie. Nigdy nie uważał Voldemorta za potężniejszego od
Dumbledore’a. I naprawdę marzył o tym, by to zadanie spadło na kogoś innego.
Tylko że Czarnemu Panu nie wolno
się sprzeciwiać.
Ginny wróciła do Pokoju
Wspólnego dopiero wtedy, kiedy zaczęła trząść się z zimna. Nie miała na sobie
żadnego cieplejszego okrycia, oprócz czarnej szaty, którą zwykła nosić na co
dzień. Mżawka przeszła w deszcz, więc z włosów spływały krople wody. Nie
zdążyła schronić się w zamku przed ulewą.
Gdy szła do wieży Gryffindoru,
uczniowie Hogwartu wytykali ją sobie palcami. Poczuła się jak ktoś gorszy,
drugiej kategorii. A najbardziej bolał ją fakt, że była kompletnie sama z tymi
uczuciami i nawet nie miała komu o nich powiedzieć.
Wciąż przeżywała tę sytuację ze
śniadania. Nie mogła uwierzyć w bezczelność Deana. A pomyśleć, że jeszcze
tydzień temu zachowywał się wobec niej tak czule i słodko. Dopiero teraz
zwróciła uwagę na to, że w ciągu tych paru dni zamienili ze sobą tylko kilka
słów. Nie przejmowała się tym zbytnio, była zajęta szukaniem sposobu na
spotkanie z Tomem.
- Panno Weasley! – usłyszała
donośny głos McGonagall i zaklęła pod nosem.
Mogła po prostu udawać, że nie
dosłyszała, tyle że uczniowie zrobili miejsce pani profesor, która kierowała
się w stronę Ginny. Nie pozostawało jej nic innego, jak tylko odwrócić się w
stronę McGonagall i przywołać na twarz uprzejmy uśmiech.
- Dzień dobry, pani profesor –
powiedziała lekko.
- Zaraz się okaże, czy taki
dobry – odparła McGonagall. Ginny poczuła uścisk w gardle. – Pani Pince
doniosła mi, że czytasz, hm, dość dziwne księgi – oznajmiła bez ogródek
opiekunka Gryfonów. Zmierzyła dziewczynę od stóp do głów, ale nie skomentowała
jej wyglądu.
Weasley uniosła brwi, ale znów
poczuła się taka malutka i nijaka.
- O czym pani mówi, pani
profesor? – zapytała słodko, chociaż serce waliło jej jak młotem. Miała
nadzieję, że na policzkach nie widać zdradzieckiego rumieńca.
Kilku uczniów zwolniło, by
podsłuchać ich rozmowę, jednak wystarczyło spojrzenie McGonagall, by
natychmiast przyspieszyli kroku.
- Myślę, że księgi o zmieniaczach
czasu nie są dla ciebie. Chyba, że o czymś nie wiem? – kobieta uniosła brew.
Ginny poczuła, jak kurczy się
pod jej świdrującym spojrzeniem.
- Ojej, o to chodzi? – odparła.
Zaśmiała się lekko i machnęła ręką. – W te wakacje korespondowałam z uczniem z
Durmstrangu, którego poznałam na Turnieju Trójmagicznym i poprosił mnie, żebym
dowiedziała się czegoś o zmieniaczach czasu, bo w Bułgarii nie mają takiej biblioteki
jak tutaj. A poza tym, zainteresowały mnie te przedmioty i po prostu chciałam
pogłębić moją wiedzę – oznajmiła na jednym wdechu. Modliła się, by McGonagall
uwierzyła w jej głupia historyjkę.
Nauczycielka transmutacji
wyprostowała się.
- Nadal utrzymujesz kontakt z
uczniami Durmstrangu?
Ginny pokiwała skwapliwie głową.
Chciała jak najszybciej uciec od McGonagall i jej świdrujących oczu. Miała
także nadzieję, że opiekunka Gryfonów nie zdaje sobie sprawy z tego, że Ginny
kłamie jak najęta.
- Tylko z tym jednym chłopakiem.
- Dobrze, skoro tak mówisz… Chyba
jesteś jedyna osobą, która nadal z nimi koresponduje – powiedziała pani
profesor, szczerze zdziwiona. Gryfonka mogła odetchnąć z ulgą, bo wyglądało na
to, że McGonagall nic nie podejrzewała. – Mam nadzieję, że nic nie kombinujesz,
Weasley – pogroziła uczennicy palcem, a Ginny szybko zaprzeczyła szybko. –
Możesz już iść – dodała na koniec.
Dziewczyna odwróciła się szybko
i, kiedy zniknęła za zakrętem, wzięła głęboki oddech. Oparła się o ścianę i nagle zrobiło jej się
strasznie gorąco. Chociaż jeszcze przed paroma minutami drżała z zimna, to
teraz miała ochotę wyjść jeszcze raz na świeże powietrze. Kilka osób przeszło
obok niej, ale nikt do niej nie podszedł.
Nawet nie podejrzewała, że Pince
przegląda tytuły ksiąg, które uczniowie Hogwartu czytają. Może to po prostu dla
ich bezpieczeństwa? No w każdym razie, musiała się bardziej pilnować.
Postanowiła, że przez kolejny tydzień daruje sobie wizyty w bibliotece. Na
szczęście we wtorek miały zacząć się treningi Qudditcha, więc może będzie mogła
oderwać od tego myśli?
Ginny nie zdawała sobie sprawy,
która jest godzina, dopóki Gruba Dama jej tego nie uświadomiła. Dziewczyna
łaziła po zamku bez celu, ale już w suchym ubraniu i uczesanych włosach. W
końcu znalazła sobie miejsce. Nie mogła uwierzyć, że w ciągu czterech lat nauki
po raz pierwszy weszła na Wieżę Astronomiczną. Nie uczęszczała na zajęcia z
wróżbiarstwa, dlatego nie odwiedzała tej części zamku. Niemniej, żałowała, że
taki piękny widok roztaczający się z tego miejsca odkryła tak późno.
Dzień był zimny, ale
przynajmniej nie padało. Ginny oparła się o barierkę i przymknęła oczy.
Przypomniała jej się pierwsza klasa. Miała wtedy przy sobie prawdziwego
przyjaciela. Tak, Tom podle ją wykorzystał, ale nadal uważała, że był jej
jedynym przyjacielem. Wiele by oddała, żeby znów móc z nim porozmawiać.
Chociażby przez kilka minut.
Westchnęła i spojrzała przed
siebie. To niemożliwe. Miała tylko jedną szansę i już nigdy więcej go nie
zobaczy. Widziała Lorda Voldemorta, ale on nie był Tomem. Jej Tomem.
Łza spłynęła po jej policzku.
Naprawdę, oddałaby wiele.
Tak dużo czytała o zmieniaczach
czasu, bo myślała, że dałaby radę przenieść się do lat, w których Tom był
nastolatkiem. Jednak wyczytała, że cofanie się choćby o kilka dni może
spowodować nieodwracalne szkody. Nie zawsze tak się działo, ale istniało duże
ryzyko.
A poza tym skąd mogłaby wziąć
zmieniacz czasu? Jedynym miejscem, w którym mogłaby nabyć ten przedmiot, był
sklep Borgina i Burkesa. Tyle że jej obecność tam wzbudziłaby wiele podejrzeń.
Bała się tam pójść, choć miała okazję to zrobić w wakacje. Czy byłaby na tyle odważna,
by zrobić to teraz? Dla Toma?
Strasznie się pieściłam z tym rozdziałem. Nie wiem, czy widać dużą różnicę, ale naprawdę włożyłam w niego sporo pracy.Czuję, że się rozkręcam. Coraz bardziej chce mi się pisać i nie brakuje mi pomysłów. Oby nie brakowało również chęci, bo zwykle mam słomiany zapał.Całuski,A.
Witaj!
OdpowiedzUsuńPrzerobiony nagłówek czeka na Ciebie na Terrible Crash:)
Pozdrawiam!;*
Jejku jejku ♥
OdpowiedzUsuńMimo iż Ginny nie jest moją ulubioną bohaterką jest Draco, a to jest najważniejsze :)
Mniam... Sam seks :D
Przyznam się, że długo zabierałam się do czytania tego bloga, ale co rusz mnie coś zatrzymywało, hmm... Teraz wiem, że trzeba było wszystko rzucić, by tylko czytać ♥ Taka miła odskocznia od pisania opek i ocenek ;D
Pozdrawiam :)
O kurczę, nie spodziewałam się aż tak miłych słów :) Dziękuję ;*
UsuńNo no, kochana! Podjęłaś się trudnego zadania zapraszając mnie tu. Dziewczynę, która uwielbia ten parring i nie czyta byle czego. Po przeczytaniu wszystkich rozdziałów stwierdzam, że twoje opowiadanie jest warte mojej uwagi będę je czytać i to z przyjemnością nawet ;) nie no żartuję, fakt faktem jestem wybredna, ale mi się spodobało i chcę wiedzieć, co będzie dalej. Nie wiem czy czytałaś moje niedokończone opowiadanie o nich, ale sobie przeczytaj to również mi powiesz, co mam poprawić ponieważ będę je pisać od początku ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://stworzenibyzycrazem.blogspot.com/ - Draco & Ginny
oraz na mojego obecnego bloga http://ucieczka-milosci.blogspot.com/ 6.12.2013 pojawi się rozdział 001 ;)
Pozdrawiam i całuję,
Marna
Cieszę się, że Ci się podoba :) Miałam taki zamiar, żeby nie robić z tego kolejnej pierdoły, tylko tak zaciekawić czytelnika :D
UsuńZajrzę do Ciebie <3
Jestem pod wrażeniem Twojego stylu pisania. Jednym tchem przeczytałam wszystkie rozdziały. Niepokoi mnie tylko nadmierna fascynacja Ginny, Ridlem. I mało mi Dracona. Z zapartym tchem czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńMnie też niepokoi ta fascynacja O_o. Ale to dlatego że ja uwielbiam młodego Riddle'a i wolałabym go troszeczkę więcej :D
UsuńDraco będzie dużo. Naprawdę dużo. Ale trzeba poczekać :D