niedziela, 27 października 2013

Rozdział 5

W niedzielny poranek uczniowie Hogwartu odsypiali sobotni wieczór. Dziewczęta do późnej nocy siedziały w swoich dormitoriach i dzieliły się opowieściami z wakacji. Chłopcy nie byli gorsi. Rozmowy skończyły się grubo nad ranem, toteż na śniadaniu każdy co chwilę ziewał. Młodzi czarodzieje nareszcie mieli okazję, by spokojnie porozmawiać. Oczywiście, w tygodniu opowiadali sobie coraz to ciekawsze historie, jednak nauczyciele od pierwszych zajęć zarzucili uczniów stosami wypracowań i rozmaitych zadań dodatkowych, więc cały weekend hogwartczycy spędzili tylko i wyłącznie na rozmowach.
Wielka Sala była pełna uczniów. Nikt nie kwapił się, żeby wyjść na zewnątrz – od rana mżyło. W powietrzu unosił się gwar rozmów i zapach jedzenia. Kilku nauczycieli siedziało przy stole na podwyższeniu. Drzwi do największego pomieszczenia w Hogwarcie pozostały otwarte, ponieważ cały czas ktoś wchodził.
Ginny siedziała sama i dyskretnie obserwowała Harry’ego. Jadł śniadanie w towarzystwie Hermiony i Rona. Przyglądała mu się uważnie i w duchu stwierdziła, że nie uwolniła się od uczucia do niego. Ono nadal było w jej sercu i ponownie kwitło. Zagryzła wargę, kiedy przyłapała się na tym, że sprawia jej przyjemność patrzenie, jak Harry się uśmiecha. W policzkach robiły mu się niemal niewidoczne dołeczki, a w zielonych oczach błyszczały wesołe iskierki. Może i Bill miał rację, jednak jeszcze nie zapomniała o Harrym.
Poczuła, że ktoś kładzie jej rękę na plecach, a chwilę później została obdarowana buziakiem w policzek. Odskoczyła gwałtownie i spojrzała za siebie. Dean uśmiechał się od ucha do ucha, a jego perfumy zdawały się owiewać ją całą. Ginny nie odezwała się do niego słowem, po prostu zabrała się do dokończenia śniadania.
- Coś się stało? – zapytał, siadając obok niej.
- Nie powiedziałam, że to miejsce jest wolne – odparła beznamiętnie, grzebiąc w jajecznicy. Nagle odechciało jej się jeść.
Dean pewnie nawet nie wiedział, ile ta beznamiętność ją kosztowała. Modliła się, by wyraz jej twarzy nie odzwierciedlał tego, co działo się w sercu. Ręce zaczęły drżeć, dlatego mocniej ścisnęła widelec, który trzymała w dłoni.
Starała się na niego nie patrzeć, ale czuła jego bliskość, a zapach tych charakterystycznych perfum doprowadzał ją do szału.
- Przecież nikt tu nie siedzi – zaśmiał się Dean i pozwolił sobie objąć Ginny.
Wzdrygnęła się pod jego dotykiem. Nadal miała w głowie obraz jego i Lavender. Nie mogła uwierzyć, że Thomas jest aż tak bezczelny. Strąciła jego rękę.
- Podobnie jak na paru innych miejscach, z dala ode mnie – powiedziała twardo.
Dean wciągnął gwałtownie powietrze.
Jeden zero dla mnie, pomyślała z satysfakcją.
- Możesz powiedzieć, o co ci chodzi? – zapytał sarkastycznie. Ginny prychnęła.
- Gdybyś się troszeczkę bardziej pilnował, nadal żyłabym w słodkiej niewiedzy i wszystko byłoby w porządku – zironizowała.
Odważyła się na niego spojrzeć. Na jego twarzy malował się wyraz niedowierzania. Ani śladu poczucia winy. Chyba lepiej, że poznała jego drugie oblicze teraz, a nie później, prawda? W życiu nie przypuściłaby, że Dean jest jednym z tych chłopaków, którzy bawią się dziewczynami. Wcześniej nie zwracała na niego zbytniej uwagi, więc pewnie dlatego umknął jej ten fakt.
- Widziałaś…?
- Tak – potwierdziła bezlitośnie. – I daruj sobie tłumaczenia, nie mam ochoty tego słuchać – dodała i wstała szybko.
- Ale to nie jest tak, jak myślisz…
I kolejny bezuczuciowy frazes. Czy naprawdę myślał, że jeśli powie coś takiego, wszystko będzie lepiej?
Nie dała mu dokończyć. Dopiero, gdy szła z podniesioną głową do wyjścia, zorientowała się, że ich mała kłótnia wzbudziła niemałą sensację. Gryfoni i Krukoni przyglądali jej się z ciekawością i litością. Potrzebowała powietrza, i to szybko. Zdążyła jeszcze pochwycić wzrok Charlotte. Przyjaciółka chciała ją zatrzymać, ale Ginny nie mogła z nią rozmawiać. Nie teraz. Nie w tym stanie.
Kiedy znalazła się na zewnątrz i poczuła chłodny podmuch wiatru na twarzy oraz leciutką mżawkę, która zdawała się ją otulać, opanowała się odrobinę. Może i reagowała zbyt emocjonalnie. Może nie podchodziła do tego w odpowiedni sposób. Może powinna dać Deanowi drugą szansę.
Ale nie potrafiła inaczej. Teraz pragnęła porozmawiać tylko z jedną osobą – z Tomem. Tylko jak miałaby to zrobić?

Obserwował ją z daleka. Siedziała na brzegu jeziora, z dala od innych uczniów. Jej włosy powiewały lekko na wietrze. Wydawała się być taka bezbronna… Jak dziecko. Ale on już wiedział, że Ginny nie ma w sobie absolutnie nic z dziecka. Chociaż miała dopiero piętnaście lat, to jej oczy i umysł mówiły co innego. Przeglądał każdą księgę, którą wcześniej wypożyczyła w bibliotece i zastanawiał się, jakim cudem dziewczyna w jej wieku interesuje się takimi rzeczami.
Oparł się o drzewo i wyciągnął notatki z lekcji eliksirów. Nie były mu do niczego potrzebne, ale musiał stwarzać pozory. Bo co mógłby powiedzieć postronny obserwator, widząc, jak Ślizgon gapi się na Gryfonkę?
No właśnie.
Nienawidził ojca za to, że kazał mu pilnować tej dziewczyny. Przecież miał inne rzeczy do roboty, dużo ważniejsze. Musiał pomyśleć nad tym, jak… Zamordować najpotężniejszego czarodzieja na świecie. Nigdy nie uważał Voldemorta za potężniejszego od Dumbledore’a. I naprawdę marzył o tym, by to zadanie spadło na kogoś innego.
Tylko że Czarnemu Panu nie wolno się sprzeciwiać.

Ginny wróciła do Pokoju Wspólnego dopiero wtedy, kiedy zaczęła trząść się z zimna. Nie miała na sobie żadnego cieplejszego okrycia, oprócz czarnej szaty, którą zwykła nosić na co dzień. Mżawka przeszła w deszcz, więc z włosów spływały krople wody. Nie zdążyła schronić się w zamku przed ulewą.
Gdy szła do wieży Gryffindoru, uczniowie Hogwartu wytykali ją sobie palcami. Poczuła się jak ktoś gorszy, drugiej kategorii. A najbardziej bolał ją fakt, że była kompletnie sama z tymi uczuciami i nawet nie miała komu o nich powiedzieć.
Wciąż przeżywała tę sytuację ze śniadania. Nie mogła uwierzyć w bezczelność Deana. A pomyśleć, że jeszcze tydzień temu zachowywał się wobec niej tak czule i słodko. Dopiero teraz zwróciła uwagę na to, że w ciągu tych paru dni zamienili ze sobą tylko kilka słów. Nie przejmowała się tym zbytnio, była zajęta szukaniem sposobu na spotkanie z Tomem.
- Panno Weasley! – usłyszała donośny głos McGonagall i zaklęła pod nosem.
Mogła po prostu udawać, że nie dosłyszała, tyle że uczniowie zrobili miejsce pani profesor, która kierowała się w stronę Ginny. Nie pozostawało jej nic innego, jak tylko odwrócić się w stronę McGonagall i przywołać na twarz uprzejmy uśmiech.
- Dzień dobry, pani profesor – powiedziała lekko.
- Zaraz się okaże, czy taki dobry – odparła McGonagall. Ginny poczuła uścisk w gardle. – Pani Pince doniosła mi, że czytasz, hm, dość dziwne księgi – oznajmiła bez ogródek opiekunka Gryfonów. Zmierzyła dziewczynę od stóp do głów, ale nie skomentowała jej wyglądu.
Weasley uniosła brwi, ale znów poczuła się taka malutka i nijaka.
- O czym pani mówi, pani profesor? – zapytała słodko, chociaż serce waliło jej jak młotem. Miała nadzieję, że na policzkach nie widać zdradzieckiego rumieńca.
Kilku uczniów zwolniło, by podsłuchać ich rozmowę, jednak wystarczyło spojrzenie McGonagall, by natychmiast przyspieszyli kroku.
- Myślę, że księgi o zmieniaczach czasu nie są dla ciebie. Chyba, że o czymś nie wiem? – kobieta uniosła brew.
Ginny poczuła, jak kurczy się pod jej świdrującym spojrzeniem.
- Ojej, o to chodzi? – odparła. Zaśmiała się lekko i machnęła ręką. – W te wakacje korespondowałam z uczniem z Durmstrangu, którego poznałam na Turnieju Trójmagicznym i poprosił mnie, żebym dowiedziała się czegoś o zmieniaczach czasu, bo w Bułgarii nie mają takiej biblioteki jak tutaj. A poza tym, zainteresowały mnie te przedmioty i po prostu chciałam pogłębić moją wiedzę – oznajmiła na jednym wdechu. Modliła się, by McGonagall uwierzyła w jej głupia historyjkę.
Nauczycielka transmutacji wyprostowała się.
- Nadal utrzymujesz kontakt z uczniami Durmstrangu?
Ginny pokiwała skwapliwie głową. Chciała jak najszybciej uciec od McGonagall i jej świdrujących oczu. Miała także nadzieję, że opiekunka Gryfonów nie zdaje sobie sprawy z tego, że Ginny kłamie jak najęta.
- Tylko z tym jednym chłopakiem.
- Dobrze, skoro tak mówisz… Chyba jesteś jedyna osobą, która nadal z nimi koresponduje – powiedziała pani profesor, szczerze zdziwiona. Gryfonka mogła odetchnąć z ulgą, bo wyglądało na to, że McGonagall nic nie podejrzewała. – Mam nadzieję, że nic nie kombinujesz, Weasley – pogroziła uczennicy palcem, a Ginny szybko zaprzeczyła szybko. – Możesz już iść – dodała na koniec.
Dziewczyna odwróciła się szybko i, kiedy zniknęła za zakrętem, wzięła głęboki oddech.  Oparła się o ścianę i nagle zrobiło jej się strasznie gorąco. Chociaż jeszcze przed paroma minutami drżała z zimna, to teraz miała ochotę wyjść jeszcze raz na świeże powietrze. Kilka osób przeszło obok niej, ale nikt do niej nie podszedł.
Nawet nie podejrzewała, że Pince przegląda tytuły ksiąg, które uczniowie Hogwartu czytają. Może to po prostu dla ich bezpieczeństwa? No w każdym razie, musiała się bardziej pilnować. Postanowiła, że przez kolejny tydzień daruje sobie wizyty w bibliotece. Na szczęście we wtorek miały zacząć się treningi Qudditcha, więc może będzie mogła oderwać od tego myśli?

Ginny nie zdawała sobie sprawy, która jest godzina, dopóki Gruba Dama jej tego nie uświadomiła. Dziewczyna łaziła po zamku bez celu, ale już w suchym ubraniu i uczesanych włosach. W końcu znalazła sobie miejsce. Nie mogła uwierzyć, że w ciągu czterech lat nauki po raz pierwszy weszła na Wieżę Astronomiczną. Nie uczęszczała na zajęcia z wróżbiarstwa, dlatego nie odwiedzała tej części zamku. Niemniej, żałowała, że taki piękny widok roztaczający się z tego miejsca odkryła tak późno.
Dzień był zimny, ale przynajmniej nie padało. Ginny oparła się o barierkę i przymknęła oczy. Przypomniała jej się pierwsza klasa. Miała wtedy przy sobie prawdziwego przyjaciela. Tak, Tom podle ją wykorzystał, ale nadal uważała, że był jej jedynym przyjacielem. Wiele by oddała, żeby znów móc z nim porozmawiać. Chociażby przez kilka minut.
Westchnęła i spojrzała przed siebie. To niemożliwe. Miała tylko jedną szansę i już nigdy więcej go nie zobaczy. Widziała Lorda Voldemorta, ale on nie był Tomem. Jej Tomem.
Łza spłynęła po jej policzku. Naprawdę, oddałaby wiele.
Tak dużo czytała o zmieniaczach czasu, bo myślała, że dałaby radę przenieść się do lat, w których Tom był nastolatkiem. Jednak wyczytała, że cofanie się choćby o kilka dni może spowodować nieodwracalne szkody. Nie zawsze tak się działo, ale istniało duże ryzyko.

A poza tym skąd mogłaby wziąć zmieniacz czasu? Jedynym miejscem, w którym mogłaby nabyć ten przedmiot, był sklep Borgina i Burkesa. Tyle że jej obecność tam wzbudziłaby wiele podejrzeń. Bała się tam pójść, choć miała okazję to zrobić w wakacje. Czy byłaby na tyle odważna, by zrobić to teraz? Dla Toma?

Strasznie się pieściłam z tym rozdziałem. Nie wiem, czy widać dużą różnicę, ale naprawdę włożyłam w niego sporo pracy.Czuję, że się rozkręcam. Coraz bardziej chce mi się pisać i nie brakuje mi pomysłów. Oby nie brakowało również chęci, bo zwykle mam słomiany zapał.Całuski,A.

7 komentarzy:

  1. Witaj!
    Przerobiony nagłówek czeka na Ciebie na Terrible Crash:)
    Pozdrawiam!;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku jejku ♥
    Mimo iż Ginny nie jest moją ulubioną bohaterką jest Draco, a to jest najważniejsze :)
    Mniam... Sam seks :D
    Przyznam się, że długo zabierałam się do czytania tego bloga, ale co rusz mnie coś zatrzymywało, hmm... Teraz wiem, że trzeba było wszystko rzucić, by tylko czytać ♥ Taka miła odskocznia od pisania opek i ocenek ;D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, nie spodziewałam się aż tak miłych słów :) Dziękuję ;*

      Usuń
  3. No no, kochana! Podjęłaś się trudnego zadania zapraszając mnie tu. Dziewczynę, która uwielbia ten parring i nie czyta byle czego. Po przeczytaniu wszystkich rozdziałów stwierdzam, że twoje opowiadanie jest warte mojej uwagi będę je czytać i to z przyjemnością nawet ;) nie no żartuję, fakt faktem jestem wybredna, ale mi się spodobało i chcę wiedzieć, co będzie dalej. Nie wiem czy czytałaś moje niedokończone opowiadanie o nich, ale sobie przeczytaj to również mi powiesz, co mam poprawić ponieważ będę je pisać od początku ;)
    Zapraszam na http://stworzenibyzycrazem.blogspot.com/ - Draco & Ginny
    oraz na mojego obecnego bloga http://ucieczka-milosci.blogspot.com/ 6.12.2013 pojawi się rozdział 001 ;)

    Pozdrawiam i całuję,
    Marna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :) Miałam taki zamiar, żeby nie robić z tego kolejnej pierdoły, tylko tak zaciekawić czytelnika :D
      Zajrzę do Ciebie <3

      Usuń
  4. Jestem pod wrażeniem Twojego stylu pisania. Jednym tchem przeczytałam wszystkie rozdziały. Niepokoi mnie tylko nadmierna fascynacja Ginny, Ridlem. I mało mi Dracona. Z zapartym tchem czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też niepokoi ta fascynacja O_o. Ale to dlatego że ja uwielbiam młodego Riddle'a i wolałabym go troszeczkę więcej :D
      Draco będzie dużo. Naprawdę dużo. Ale trzeba poczekać :D

      Usuń

Obserwatorzy