wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 7

Organizacyjnie!
Jeśli chcesz być powiadamiany o nowych rozdziałach, zajrzyj do Subskrypcji!

 Dni robiły się coraz krótsze i zimniejsze. Słońce ustępowało miejsca szarym i ponurym chmurom. Codziennie nad jeziorem i błoniami unosiła się tajemnicza mgła. Uczniowie spędzali czas w zamku, ponieważ było zwyczajnie zimno. Popołudniami padał deszcz, a każde przejście do szklarni kończyło się przemoczonymi butami i skarpetkami. Pani Pomfrey miała istne urwanie głowy – prawie każdy uczeń Hogwartu skarżył się na ból gardła lub kaszel.
Ginny nie mogła już chować się od innych uczniów i wmawiać im, że wybrała się na długi spacer. Kończyły jej się kryjówki, a poza tym nie była na tyle głupia, żeby biegać po błoniach w taką pogodę. Większość czasu spędzała sama w bibliotece. Rozmawiała z innymi tylko podczas treningów Qudditcha, które, na jej szczęście, były na tyle intensywne, że nie mogła myśleć o niczym innym. Ale to były tylko trzy godziny w tygodniu.
Dean próbował z nią porozmawiać, wyjaśnić swoje zachowanie, ale nie dała mu żadnej szansy. Nie umiała, ale także nie chciała go oszukiwać. Nigdy go nie kochała, bo tak naprawdę jej serce należało tylko do Harry’ego. Na początku października Dean przestał próbować, tylko posyłał jej czasem tęskne spojrzenia. Nie śmiał jednak do niej podejść. Widocznie musiał coś zrozumieć. Nie ważne, jaki czynnik spowodował tak nagłą zmianę, Ginny była szczęśliwa, że nie musiała wymyślać kolejnych wymówek.
Któregoś dnia na śniadaniu zorientowała się, że Harry i Ron jej się przyglądają i wymieniają między sobą jakieś uwagi. Już od dawna jadła sama i nikogo to nie dziwiło. Nagle kanapka straciła smak, a kęs, który przeżuwała, stał się gumowy i mdły. Nie lubiła, kiedy ktoś się tak na nią patrzył, a ostatnio miała wrażenie, że Harry robi to szczególnie często. I nie pomyliła się. Ron zwykle ją ignorował, więc takie zachowanie bardzo ją zaskoczyło.
Spojrzała szybko na swoje dłonie, które nagle stały się wilgotne i lepkie od potu. Miała tak zawsze, kiedy się denerwowała. Zaczęła niespokojnie przebierać w miejscu nogami. Odłożyła powoli kanapkę na talerz i udała, że przegląda „Proroka Codziennego”. Kiedy jej wzrok przebiegł po pierwszym nagłówku, nie mogła uwierzyć w to, co przeczytała. Pochyliła się nad gazetą i jeszcze raz przeczytała tytuł artykułu. Później swój wzrok skierowała na zdjęcie i wzdrygnęła się. Przełknęła głośno ślinę. „Coraz częstsze ataki na mugoli” – tak brzmiał nagłówek. Ginny szybko przeczytała cały tekst i aż wstrzymała oddech. Dziennikarz nie napisał wprawdzie, kto atakował, lecz dziewczyna wiedziała i bez odpowiedniego podpisu.
Śmierciożercy czują się coraz bardziej bezkarni, pomyślała. Nie dalej jak wczoraj pewna mugolska rodzina z małej wioski Havensville została wymordowana. Ciało dorosłego mężczyzny, najprawdopodobniej ojca, leżało na ziemi, a zwłoki kobiety i piątki dzieci spoczywały w niedużej izbie. Jak wynikało ze słów innego mugola, ogromny Mroczny Znak unosił się nad chatą i to właśnie zaniepokoiło starszego sąsiada rodziny. Ginny ciarki przeszły po plecach, gdy zobaczyły niszczejący domek okryty obrzydliwie zieloną poświatą, z trupią czaszką i wijącymi się wężami nad rozpadającym się dachem.
Jak długo to ma trwać? Ile czasu jeszcze potrzeba, by poplecznicy Voldemorta wyszli na ulice i zabijali niemagicznych ludzi w biały dzień? Czy Sami-Wiecie-Komu nie wystarczy strach, w jakim żyją czarodzieje? Musi jeszcze torturować niewinnych mugoli?
Ginny wsparła głowę na rękach i zamyśliła się. Wyobraziła sobie tę rodzinę i ich przerażenie, kiedy kilka zakapturzonych czarnych postaci bezkarnie wkroczyło na ich skromną posesję i bezmyślnie odebrało im życie. Nie umiała postawić się na miejscu piątki dzieci. Co musiały czuć, gdy widziały, jak umierał ich ukochany ojciec?
- Co czytasz? – zapytał Harry, siadając obok.
Aż podskoczyła na miejscu. Serce zaczęło walić jej jak młotem. Ręce zrobiły się wilgotne od potu. Rozejrzała się, ale Rona nigdzie nie było.
- Wystraszyłeś mnie – powiedziała i zaraz tego pożałowała. Nie chciała, by tę pretensję w jej głosie było aż tak słychać. Spojrzała na Pottera; na szczęście nie zwrócił na to uwagi.
Kiedy na nią spojrzał, zatonęła w szmaragdowych oczach w kształcie migdałów. Znowu. Niemal nie zauważyła delikatnego uśmiechu.
- Przepraszam – rzucił tylko. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Harry wskazał głową na gazetę. – Mogę?
- Jasne – powiedziała i przesunęła Proroka Codziennego w jego stronę.
Obserwowała go dyskretnie, kiedy czytał. Okulary zsunęły mu się do połowy nosa, a na policzki wstępował rumieniec. Kilka kosmyków spadło mu na czoło i Ginny pomyślała, że bardzo chciałaby je odgarnąć. Bezwiednie zaczęła bawić się swoimi włosami i zupełnie zapomniała o artykule, który kilka minut wcześniej przeczytała. W obecności Harry’ego zło przestawało istnieć.
Przynajmniej dla niej.
Harry westchnął cicho i odsunął od siebie gazetę. Ginny szybko wytarła wilgotne ręce o szatę i jeszcze raz spojrzała na swojego towarzysza.
- To okropne – wydusił z siebie po chwili. Spojrzał w jedno z okien w Wielkiej Sali. – Aż brak mi słów. – Kręciła powoli głową i wpatrywał się pustym wzrokiem przed siebie.
- Kiedyś będzie lepiej, Harry, zobaczysz – powiedziała, sama chyba nie do końca pewna swoich słów.
- Mam nadzieję – odparł i przeniósł na nią wzrok. Uwielbiała, gdy w jego oczach płonął ten ogień. Nachylił się do niej, a zanim to zrobił, upewnił się, że nikt ich nie podsłuchuje. Ginny owinął jego zapach. Trudno było jej się skupić. – Myślę, że Voldemort ma szpiega w Hogwarcie – ściszył głos.
Ginny otworzyła szeroko oczy.
- Co ty mówisz, Harry? Kogo? – zapytała szeptem. I nagle doznała olśnienia. – Snape’a? Przecież on jest w Zakonie…
Harry szybko pokręcił głową.
- To nie Snape. To Draco Malfoy jest śmierciożercą – powiedział pewnym głosem. Jeszcze raz rozejrzał się w obawie. Na szczęście nikt nie zwracał na nich uwagi.
Ginny wypuściła powietrze z płuc. Harry był zmęczony i przewrażliwiony. Musiała naprawdę ostrożnie dobierać słowa.
- No nie wiem, Harry – zawahała się. Wybraniec odsunął się od niej nieznacznie.
Ginny zbeształa się w myślach. Zaufał jej, a ona mu nie uwierzyła. Jak mógł się poczuć?
- Mam na myśli, że on jest chyba za młody na to, by być Śmierciożercą – sprostowała szybko.
Harry bawił się palcami i dopiero po kilku sekundach odpowiedział ze smutnym uśmiechem:
- Hermiona powiedziała dokładnie to samo.
Ginny zagryzła wargę. Naprawdę nie wiedziała, co jeszcze mogłaby dodać.
- Dumbledore na pewno by o tym wiedział – pokręciła głową. Spojrzała na niego, ale nie zauważyła na jego twarzy ani śladu zwątpienia. – Ale tu, w Hogwarcie? Sam-Wiesz-Kto nie mógłby…
- On chce, żebyśmy tak myśleli, Ginny. I nie bój się tego imienia. – Wziął ją za rękę, a motylki w jej żołądku jakby dostały szału. – Proszę cię, powiedz, że mi wierzysz. Hermiona i Ron w ogóle mnie nie słuchają. Ale Ginny, chociaż ty powiedz, że nie zwariowałem…
Patrzył na nią w ten sposób, jakby świat miał się za chwilę skończyć. Jakby jej słowa miały być ostatnią deską ratunku. Nie mogła skupić się pod jego dotykiem, ale musiała to zrobić. Musiała to powiedzieć.
- Nie zwariowałeś – odparła pewnym głosem. – Jednak myślę, że Draco nie jest Śmierciożercą. Przykro mi, Harry, ale takie jest moje zdanie.
Już wiedziała, że zawód w tak ukochanych oczach będzie ją prześladował przez bardzo długi czas. Puścił gwałtownie jej rękę i bez słowa wstał. Wpatrywała się w jego plecy, kiedy powoli odchodził. Chciała go zawołać, sprostować swoje słowa, ale wiedziała, że jego nie potrafiłaby okłamać. Przygryzła wnętrze policzka. Kochała go, ale to, co jej powiedział przed chwilą było po prostu absurdalne. Jednak ziarno zwątpienia została zasiane.
Rozejrzała się. Uczniowie, którzy siedzieli przy stole Gryfonów śmiali się i żartowali. Złowiła wzrok Char i zatęskniła za przyjaciółką. Jednak nie umiała się przełamać i pierwsza wyciągnąć ręki na zgodę.
Wzięła torbę i przewiesiła ją przez ramię, a w drugiej ręce trzymała Proroka Codziennego. Wiedziała, że już nic nie przełknie. Z nikim nie rozmawiając, sama, udała się na obronę przed czarną magią.

Draco wpatrywał się w odległy horyzont. Słońce było schowane za grubą warstwą chmur. Zadrżał z zimna, kiedy powiał wiatr. Miał na sobie tylko szkolny mundurek, a na wieży północnej było dość chłodno. Choć nienawidził tego miejsca – lekcje wróżbiarstwa nigdy nie należały do jego ulubionych – to o tej porze tylko tutaj było pusto.
Młodym chłopakiem targały sprzeczne uczucia. Z jednej strony chciał być posłuszny Czarnemu Panu, a z drugiej nie mógł sobie wyobrazić, jak zabija Dumbledore’a. Jak miałby równać się z najpotężniejszym czarodziejem na ziemi?
Stał na małym balkonie. Tu nie docierał zapach kadzideł profesor Trelawney. Spojrzał w dół. Choć wieża nie była tak wysoka jak pozostałe, to i tak czuł strach przed tą wysokością. Chciał skoczyć i zapomnieć o wszystkim. Jak długo by spadał? Jak mocny byłby ból? Czy umarłby szybko? Na tyle szybko, by nie czuć wyrzutów sumienia?
Nie, nie mógł stchórzyć. Musiał być silny. Dla matki, dla siebie, nawet dla ojca, którego nienawidził. I nagle przyszło olśnienie.
Oczami wyobraźni widział Dumbledore’a, który rozpakowuje podarunek od „dawnego przyjaciela”. W niedużym pudełku, na wyściełanej aksamitem poduszeczce miał znajdować się przepiękny naszyjnik. Draco wcześniej rzuciłby na przedmiot odpowiednie zaklęcie, które miałoby spowodować bolesną śmierć.
Mroczny Znak na lewym przedramieniu zapulsował. Draco uśmiechnął się do siebie, gdy zobaczył w myślach, jak Czarny Pan go chwali. Nawet jeśli nie chciał być taki jak Lucjusz, to jednak w jego żyłach płynęła krew Malfoyów.

Ginny usiadła na swoim miejscu. W sali Obrony Przed Czarną Magią panował półmrok. Wszystkie okna były zasłonięte, na ścianach nie wisiały żadne obrazy. Snape siedział przy swoimi biurku i pisał coś na długim pergaminie. W ogóle nie zwracał uwagi na przychodzących uczniów. Ginny nienawidziła tych lekcji. Nawet fakt, że mieli je razem z Krukonami w ogóle nie pomagał.
Luna siedziała niedaleko niej i uśmiechnęła się wesoło. Gryfonka poniekąd zazdrościła pannie Lovegood – dziewczyna żyła w swoim świecie, w którym pewnie nie istniało zło.
Kiedy zabrzmiał dzwon obwieszczający początek lekcji, Snape wstał i uśmiechnął się paskudnie. Jego ziemistą, pooraną zmarszczkami twarz otaczały czarne przetłuszczone włosy. Przeszedł się po klasie, a czarna szata falowała za nim niczym wzburzone morze. Ginny czuła się odrobinę pewniej, bo u jej boku siedziała Charlotte, nawet jeśli były w tym momencie pokłócone.
Snape prowadził zajęcia wyłącznie teoretyczne, tak samo jak profesor Umbridge. Uczniowie byli zmuszeni siedzieć i słuchać znienawidzonego nauczyciela przez dwie godziny.
Ginny nie mogła skupić się na słowach wypowiadanych przez Snape’a. Cały czas myślała o tym, co wcześniej powiedział jej Harry. Czy Malfoy mógłby być Śmierciożercą? A jeśli tak, to czy stanowi zagrożenie dla uczniów Hogwartu? Czy te ostrzeżenie, które na początku roku otrzymała od Draco mogło być prawdziwe?
Nagle przed oczami zobaczyła bladą twarz Draco i jego lazurowe oczy.
Tak się zamyśliła, że zupełnie nie zarejestrowała momentu, kiedy Snape stanął przed nią i zaczął coś do niej mówić. Dopiero, kiedy Char ją szturchnęła, Ginny wróciła na ziemię. Twarz Mafloya rozpłynęła się w powietrzy.
- Może Weasley nam przypomni – wysyczał Snape.
Gryfonka podniosła na niego wzrok i wstrzymała oddech. Mężczyzna miał taką nienawiść w oczach, że głos uwiązł w jej gardle. Kiedy nie odzywała się przed minutę, Snape uśmiechnął się z wyższością i wycedził:
- Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru. A tobie, Weasley, radzę się przyłożyć do nauki, jeśli nie znasz podstawowych zaklęć obronnych.
Ginny skuliła się w sobie. A więc o to pytał! Miała ochotę wstać i wymienić mu każde znane sobie zaklęcie. Wiedziała jednak, że to byłoby na nic. Siedziała cicho, potulna jak baranek. Czy kiedyś wystarczy jej odwagi, by stawić mu czoła?
Snape nakazał im przećwiczyć, po raz pierwszy wprowadzając praktykę na lekcjach, zaklęcie Oncacerus, które tworzy grube liny wokół ciała, powodujące unieruchomienie przeciwnika. Gryfonka nie mogła się skupić. Przecież to proste zaklęcie miała opanowane do perfekcji! Co się z nią stało?

Zapadał wieczór. Ginny siedziała po uszy w książkach. Ogromny fotel był bardzo wygodny i zachęcał do drzemki, jednak nie dlatego dziewczyna tam usiadła. Miała z tego miejsca doskonały widok na Harry’ego i mogła go obserwować w każdej chwili, bez zwracania niczyjej uwagi. Obok niej leżał duży stos ksiąg, które pani Pince pozwoliła jej zabrać do dormitorium. Dziewczyna uważnie studiowała każdą z nich. Jednak w żadnej nie było napisane, co może zrobić, kiedy najprostsze zaklęcia w ogóle jej nie wychodzą. Miała ochotę rzucić to wszystko w kąt i się rozpłakać.
Przymknęła na chwilę powieki, a gdy je otworzyła, obok Pottera nie było już Hermiony i Rona. Harry siedział sam. Dziewczyna widziała zmęczenie na jego twarzy. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, miała ochotę odwrócić wzrok, ale oczy Wybrańca działały na nią jak magnes. Ku jej zdziwieniu, chłopak uśmiechnął się lekko i po chwili wahania podszedł do niej. Nikt nie zwracał na nich uwagi.
Usiadł na oparciu fotela, a Ginny milczała.
- Masz jakieś problemy z Obroną Przed Czarną Magią? – zapytał, wskazując na księgi leżące na ziemi.
Ginny westchnęła.
- Snape… - zaczęła, ale nie wiedziała, co powiedzieć dalej. – Żadne zaklęcia mi nie wychodzą – dodała i wzruszyła bezradnie ramionami.
- Mogę ci pomóc – zaoferował się Harry. – Jeśli chcesz.
Dziewczyna rozważała to przez chwilę.
Godziny sam na sam z Harrym.
Czemu miałaby odmawiać?

Uff, miałam nadzieję, że zdążę przed końcem roku. Całe szczęście, udało mi się. Opublikowałam tutaj od lipca siedem rozdziałów wraz z prologiem. Myślę, że mogę być z siebie dumna. Obiecuję, że w przyszłym roku kolejne części będą pojawiały się bardziej regularnie.
Życzę Wam przede wszystkim dużo miłości i szczęścia w Nowym Roku i super udanego sylwestra.
Całuję,
A.

4 komentarze:

  1. Cieszę się z nowego rozdziału :) Mam nadzieję, że faktycznie w nowym roku częstotliwość pojawiania się rozdziałów się zwiększy, ale nic na siłę :) Czekam z wielką niecierpliwością na jakieś wspólne wątki Dracona i Ginny, bo póki co prym wiedzie Harry...
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :)
      Ajaj, wiedziałam, że tak będzie :D Na miłość Ginny i Draco przyjdzie jeszcze czas i, uwierz mi, będziecie mieli tego po uszy :D
      Całuję :)

      Usuń
  2. Cześć, przybywam z kodem:)

    #Followers1 {
    background:#060a14;
    position:relative;
    width:518px;
    left:80px;
    top:-20px;
    }

    #Followers1 h2 {
    font-family: 'Great Vibes', cursive;
    font-size:20px;
    color:#bfe3ea;
    text-align:center;
    }

    Wejdź w Szablon>Dostosuj>Zaawansowane>Dodaj arkusz CSS. Jeśli okienko nie będzie puste to wklej kod gdzieś na końcu. Wklej, wciśnij spację, zmaż spację. Kod wskoczy i na podglądzie będziesz widziała, jak to wygląda:) Powinno być ok, ale gdyby nie było możesz jakieś wartości pikseli zmienić:) Zastosuj i gotowe:)

    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy