Organizacyjnie!
Jeśli chcesz być
powiadamiany o nowych rozdziałach, zajrzyj do Subskrypcji!
Dni robiły się coraz krótsze i zimniejsze.
Słońce ustępowało miejsca szarym i ponurym chmurom. Codziennie nad jeziorem i
błoniami unosiła się tajemnicza mgła. Uczniowie spędzali czas w zamku, ponieważ
było zwyczajnie zimno. Popołudniami padał deszcz, a każde przejście do szklarni
kończyło się przemoczonymi butami i skarpetkami. Pani Pomfrey miała istne
urwanie głowy – prawie każdy uczeń Hogwartu skarżył się na ból gardła lub
kaszel.
Ginny nie mogła już chować się
od innych uczniów i wmawiać im, że wybrała się na długi spacer. Kończyły jej
się kryjówki, a poza tym nie była na tyle głupia, żeby biegać po błoniach w
taką pogodę. Większość czasu spędzała sama w bibliotece. Rozmawiała z innymi
tylko podczas treningów Qudditcha, które, na jej szczęście, były na tyle
intensywne, że nie mogła myśleć o niczym innym. Ale to były tylko trzy godziny
w tygodniu.
Dean próbował z nią porozmawiać,
wyjaśnić swoje zachowanie, ale nie dała mu żadnej szansy. Nie umiała, ale także
nie chciała go oszukiwać. Nigdy go nie kochała, bo tak naprawdę jej serce
należało tylko do Harry’ego. Na początku października Dean przestał próbować,
tylko posyłał jej czasem tęskne spojrzenia. Nie śmiał jednak do niej podejść.
Widocznie musiał coś zrozumieć. Nie ważne, jaki czynnik spowodował tak nagłą
zmianę, Ginny była szczęśliwa, że nie musiała wymyślać kolejnych wymówek.
Któregoś dnia na śniadaniu
zorientowała się, że Harry i Ron jej się przyglądają i wymieniają między sobą
jakieś uwagi. Już od dawna jadła sama i nikogo to nie dziwiło. Nagle kanapka
straciła smak, a kęs, który przeżuwała, stał się gumowy i mdły. Nie lubiła,
kiedy ktoś się tak na nią patrzył, a ostatnio miała wrażenie, że Harry robi to
szczególnie często. I nie pomyliła się. Ron zwykle ją ignorował, więc takie
zachowanie bardzo ją zaskoczyło.
Spojrzała szybko na swoje
dłonie, które nagle stały się wilgotne i lepkie od potu. Miała tak zawsze,
kiedy się denerwowała. Zaczęła niespokojnie przebierać w miejscu nogami. Odłożyła
powoli kanapkę na talerz i udała, że przegląda „Proroka Codziennego”. Kiedy jej
wzrok przebiegł po pierwszym nagłówku, nie mogła uwierzyć w to, co przeczytała.
Pochyliła się nad gazetą i jeszcze raz przeczytała tytuł artykułu. Później swój
wzrok skierowała na zdjęcie i wzdrygnęła się. Przełknęła głośno ślinę. „Coraz
częstsze ataki na mugoli” – tak brzmiał nagłówek. Ginny szybko przeczytała cały
tekst i aż wstrzymała oddech. Dziennikarz nie napisał wprawdzie, kto atakował,
lecz dziewczyna wiedziała i bez odpowiedniego podpisu.
Śmierciożercy czują się coraz
bardziej bezkarni, pomyślała. Nie dalej jak wczoraj pewna mugolska rodzina z
małej wioski Havensville została wymordowana. Ciało dorosłego mężczyzny,
najprawdopodobniej ojca, leżało na ziemi, a zwłoki kobiety i piątki dzieci
spoczywały w niedużej izbie. Jak wynikało ze słów innego mugola, ogromny
Mroczny Znak unosił się nad chatą i to właśnie zaniepokoiło starszego sąsiada
rodziny. Ginny ciarki przeszły po plecach, gdy zobaczyły niszczejący domek
okryty obrzydliwie zieloną poświatą, z trupią czaszką i wijącymi się wężami nad
rozpadającym się dachem.
Jak długo to ma trwać? Ile czasu
jeszcze potrzeba, by poplecznicy Voldemorta wyszli na ulice i zabijali niemagicznych
ludzi w biały dzień? Czy Sami-Wiecie-Komu nie wystarczy strach, w jakim żyją
czarodzieje? Musi jeszcze torturować niewinnych mugoli?
Ginny wsparła głowę na rękach i
zamyśliła się. Wyobraziła sobie tę rodzinę i ich przerażenie, kiedy kilka
zakapturzonych czarnych postaci bezkarnie wkroczyło na ich skromną posesję i
bezmyślnie odebrało im życie. Nie umiała postawić się na miejscu piątki dzieci.
Co musiały czuć, gdy widziały, jak umierał ich ukochany ojciec?
- Co czytasz? – zapytał Harry,
siadając obok.
Aż podskoczyła na miejscu. Serce
zaczęło walić jej jak młotem. Ręce zrobiły się wilgotne od potu. Rozejrzała
się, ale Rona nigdzie nie było.
- Wystraszyłeś mnie –
powiedziała i zaraz tego pożałowała. Nie chciała, by tę pretensję w jej głosie
było aż tak słychać. Spojrzała na Pottera; na szczęście nie zwrócił na to
uwagi.
Kiedy na nią spojrzał, zatonęła
w szmaragdowych oczach w kształcie migdałów. Znowu. Niemal nie zauważyła
delikatnego uśmiechu.
- Przepraszam – rzucił tylko.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Harry wskazał głową na gazetę. – Mogę?
- Jasne – powiedziała i
przesunęła Proroka Codziennego w jego stronę.
Obserwowała go dyskretnie, kiedy
czytał. Okulary zsunęły mu się do połowy nosa, a na policzki wstępował
rumieniec. Kilka kosmyków spadło mu na czoło i Ginny pomyślała, że bardzo chciałaby
je odgarnąć. Bezwiednie zaczęła bawić się swoimi włosami i zupełnie zapomniała
o artykule, który kilka minut wcześniej przeczytała. W obecności Harry’ego zło
przestawało istnieć.
Przynajmniej dla niej.
Harry westchnął cicho i odsunął
od siebie gazetę. Ginny szybko wytarła wilgotne ręce o szatę i jeszcze raz
spojrzała na swojego towarzysza.
- To okropne – wydusił z siebie
po chwili. Spojrzał w jedno z okien w Wielkiej Sali. – Aż brak mi słów. –
Kręciła powoli głową i wpatrywał się pustym wzrokiem przed siebie.
- Kiedyś będzie lepiej, Harry,
zobaczysz – powiedziała, sama chyba nie do końca pewna swoich słów.
- Mam nadzieję – odparł i
przeniósł na nią wzrok. Uwielbiała, gdy w jego oczach płonął ten ogień.
Nachylił się do niej, a zanim to zrobił, upewnił się, że nikt ich nie
podsłuchuje. Ginny owinął jego zapach. Trudno było jej się skupić. – Myślę, że
Voldemort ma szpiega w Hogwarcie – ściszył głos.
Ginny otworzyła szeroko oczy.
- Co ty mówisz, Harry? Kogo? –
zapytała szeptem. I nagle doznała olśnienia. – Snape’a? Przecież on jest w
Zakonie…
Harry szybko pokręcił głową.
- To nie Snape. To Draco Malfoy
jest śmierciożercą – powiedział pewnym głosem. Jeszcze raz rozejrzał się w
obawie. Na szczęście nikt nie zwracał na nich uwagi.
Ginny wypuściła powietrze z
płuc. Harry był zmęczony i przewrażliwiony. Musiała naprawdę ostrożnie dobierać
słowa.
- No nie wiem, Harry – zawahała
się. Wybraniec odsunął się od niej nieznacznie.
Ginny zbeształa się w myślach.
Zaufał jej, a ona mu nie uwierzyła. Jak mógł się poczuć?
- Mam na myśli, że on jest chyba
za młody na to, by być Śmierciożercą – sprostowała szybko.
Harry bawił się palcami i
dopiero po kilku sekundach odpowiedział ze smutnym uśmiechem:
- Hermiona powiedziała dokładnie
to samo.
Ginny zagryzła wargę. Naprawdę nie
wiedziała, co jeszcze mogłaby dodać.
- Dumbledore na pewno by o tym
wiedział – pokręciła głową. Spojrzała na niego, ale nie zauważyła na jego
twarzy ani śladu zwątpienia. – Ale tu, w Hogwarcie? Sam-Wiesz-Kto nie mógłby…
- On chce, żebyśmy tak myśleli,
Ginny. I nie bój się tego imienia. – Wziął ją za rękę, a motylki w jej żołądku
jakby dostały szału. – Proszę cię, powiedz, że mi wierzysz. Hermiona i Ron w
ogóle mnie nie słuchają. Ale Ginny, chociaż ty powiedz, że nie zwariowałem…
Patrzył na nią w ten sposób,
jakby świat miał się za chwilę skończyć. Jakby jej słowa miały być ostatnią
deską ratunku. Nie mogła skupić się pod jego dotykiem, ale musiała to zrobić.
Musiała to powiedzieć.
- Nie zwariowałeś – odparła
pewnym głosem. – Jednak myślę, że Draco nie jest Śmierciożercą. Przykro mi,
Harry, ale takie jest moje zdanie.
Już wiedziała, że zawód w tak
ukochanych oczach będzie ją prześladował przez bardzo długi czas. Puścił
gwałtownie jej rękę i bez słowa wstał. Wpatrywała się w jego plecy, kiedy
powoli odchodził. Chciała go zawołać, sprostować swoje słowa, ale wiedziała, że
jego nie potrafiłaby okłamać. Przygryzła wnętrze policzka. Kochała go, ale to,
co jej powiedział przed chwilą było po prostu absurdalne. Jednak ziarno
zwątpienia została zasiane.
Rozejrzała się. Uczniowie,
którzy siedzieli przy stole Gryfonów śmiali się i żartowali. Złowiła wzrok Char
i zatęskniła za przyjaciółką. Jednak nie umiała się przełamać i pierwsza
wyciągnąć ręki na zgodę.
Wzięła torbę i przewiesiła ją
przez ramię, a w drugiej ręce trzymała Proroka Codziennego. Wiedziała, że już
nic nie przełknie. Z nikim nie rozmawiając, sama, udała się na obronę przed
czarną magią.
Draco wpatrywał się w odległy
horyzont. Słońce było schowane za grubą warstwą chmur. Zadrżał z zimna, kiedy
powiał wiatr. Miał na sobie tylko szkolny mundurek, a na wieży północnej było
dość chłodno. Choć nienawidził tego miejsca – lekcje wróżbiarstwa nigdy nie
należały do jego ulubionych – to o tej porze tylko tutaj było pusto.
Młodym chłopakiem targały sprzeczne
uczucia. Z jednej strony chciał być posłuszny Czarnemu Panu, a z drugiej nie
mógł sobie wyobrazić, jak zabija Dumbledore’a. Jak miałby równać się z
najpotężniejszym czarodziejem na ziemi?
Stał na małym balkonie. Tu nie
docierał zapach kadzideł profesor Trelawney. Spojrzał w dół. Choć wieża nie
była tak wysoka jak pozostałe, to i tak czuł strach przed tą wysokością. Chciał
skoczyć i zapomnieć o wszystkim. Jak długo by spadał? Jak mocny byłby ból? Czy
umarłby szybko? Na tyle szybko, by nie czuć wyrzutów sumienia?
Nie, nie mógł stchórzyć. Musiał
być silny. Dla matki, dla siebie, nawet dla ojca, którego nienawidził. I nagle
przyszło olśnienie.
Oczami wyobraźni widział
Dumbledore’a, który rozpakowuje podarunek od „dawnego przyjaciela”. W niedużym
pudełku, na wyściełanej aksamitem poduszeczce miał znajdować się przepiękny
naszyjnik. Draco wcześniej rzuciłby na przedmiot odpowiednie zaklęcie, które
miałoby spowodować bolesną śmierć.
Mroczny Znak na lewym
przedramieniu zapulsował. Draco uśmiechnął się do siebie, gdy zobaczył w
myślach, jak Czarny Pan go chwali. Nawet jeśli nie chciał być taki jak Lucjusz,
to jednak w jego żyłach płynęła krew Malfoyów.
Ginny usiadła na swoim miejscu.
W sali Obrony Przed Czarną Magią panował półmrok. Wszystkie okna były zasłonięte,
na ścianach nie wisiały żadne obrazy. Snape siedział przy swoimi biurku i pisał
coś na długim pergaminie. W ogóle nie zwracał uwagi na przychodzących uczniów.
Ginny nienawidziła tych lekcji. Nawet fakt, że mieli je razem z Krukonami w
ogóle nie pomagał.
Luna siedziała niedaleko niej i
uśmiechnęła się wesoło. Gryfonka poniekąd zazdrościła pannie Lovegood –
dziewczyna żyła w swoim świecie, w którym pewnie nie istniało zło.
Kiedy zabrzmiał dzwon
obwieszczający początek lekcji, Snape wstał i uśmiechnął się paskudnie. Jego
ziemistą, pooraną zmarszczkami twarz otaczały czarne przetłuszczone włosy.
Przeszedł się po klasie, a czarna szata falowała za nim niczym wzburzone morze.
Ginny czuła się odrobinę pewniej, bo u jej boku siedziała Charlotte, nawet
jeśli były w tym momencie pokłócone.
Snape prowadził zajęcia
wyłącznie teoretyczne, tak samo jak profesor Umbridge. Uczniowie byli zmuszeni
siedzieć i słuchać znienawidzonego nauczyciela przez dwie godziny.
Ginny nie mogła skupić się na
słowach wypowiadanych przez Snape’a. Cały czas myślała o tym, co wcześniej
powiedział jej Harry. Czy Malfoy mógłby być Śmierciożercą? A jeśli tak, to czy
stanowi zagrożenie dla uczniów Hogwartu? Czy te ostrzeżenie, które na początku
roku otrzymała od Draco mogło być prawdziwe?
Nagle przed oczami zobaczyła
bladą twarz Draco i jego lazurowe oczy.
Tak się zamyśliła, że zupełnie
nie zarejestrowała momentu, kiedy Snape stanął przed nią i zaczął coś do niej
mówić. Dopiero, kiedy Char ją szturchnęła, Ginny wróciła na ziemię. Twarz
Mafloya rozpłynęła się w powietrzy.
- Może Weasley nam przypomni –
wysyczał Snape.
Gryfonka podniosła na niego
wzrok i wstrzymała oddech. Mężczyzna miał taką nienawiść w oczach, że głos
uwiązł w jej gardle. Kiedy nie odzywała się przed minutę, Snape uśmiechnął się
z wyższością i wycedził:
- Minus dziesięć punktów dla
Gryffindoru. A tobie, Weasley, radzę się przyłożyć do nauki, jeśli nie znasz
podstawowych zaklęć obronnych.
Ginny skuliła się w sobie. A
więc o to pytał! Miała ochotę wstać i wymienić mu każde znane sobie zaklęcie.
Wiedziała jednak, że to byłoby na nic. Siedziała cicho, potulna jak baranek.
Czy kiedyś wystarczy jej odwagi, by stawić mu czoła?
Snape nakazał im przećwiczyć, po
raz pierwszy wprowadzając praktykę na lekcjach, zaklęcie Oncacerus, które tworzy
grube liny wokół ciała, powodujące unieruchomienie przeciwnika. Gryfonka nie
mogła się skupić. Przecież to proste zaklęcie miała opanowane do perfekcji! Co
się z nią stało?
Zapadał wieczór. Ginny siedziała
po uszy w książkach. Ogromny fotel był bardzo wygodny i zachęcał do drzemki,
jednak nie dlatego dziewczyna tam usiadła. Miała z tego miejsca doskonały widok
na Harry’ego i mogła go obserwować w każdej chwili, bez zwracania niczyjej
uwagi. Obok niej leżał duży stos ksiąg, które pani Pince pozwoliła jej zabrać
do dormitorium. Dziewczyna uważnie studiowała każdą z nich. Jednak w żadnej nie
było napisane, co może zrobić, kiedy najprostsze zaklęcia w ogóle jej nie
wychodzą. Miała ochotę rzucić to wszystko w kąt i się rozpłakać.
Przymknęła na chwilę powieki, a gdy
je otworzyła, obok Pottera nie było już Hermiony i Rona. Harry siedział sam.
Dziewczyna widziała zmęczenie na jego twarzy. Kiedy ich spojrzenia się
spotkały, miała ochotę odwrócić wzrok, ale oczy Wybrańca działały na nią jak magnes.
Ku jej zdziwieniu, chłopak uśmiechnął się lekko i po chwili wahania podszedł do
niej. Nikt nie zwracał na nich uwagi.
Usiadł na oparciu fotela, a
Ginny milczała.
- Masz jakieś problemy z Obroną
Przed Czarną Magią? – zapytał, wskazując na księgi leżące na ziemi.
Ginny westchnęła.
- Snape… - zaczęła, ale nie
wiedziała, co powiedzieć dalej. – Żadne zaklęcia mi nie wychodzą – dodała i
wzruszyła bezradnie ramionami.
- Mogę ci pomóc – zaoferował się
Harry. – Jeśli chcesz.
Dziewczyna rozważała to przez chwilę.
Godziny sam na sam z Harrym.
Czemu miałaby odmawiać?
Uff, miałam nadzieję, że zdążę przed końcem roku. Całe szczęście, udało mi się. Opublikowałam tutaj od lipca siedem rozdziałów wraz z prologiem. Myślę, że mogę być z siebie dumna. Obiecuję, że w przyszłym roku kolejne części będą pojawiały się bardziej regularnie.
Życzę Wam przede wszystkim dużo miłości i szczęścia w Nowym Roku i super udanego sylwestra.
Całuję,
A.
Cieszę się z nowego rozdziału :) Mam nadzieję, że faktycznie w nowym roku częstotliwość pojawiania się rozdziałów się zwiększy, ale nic na siłę :) Czekam z wielką niecierpliwością na jakieś wspólne wątki Dracona i Ginny, bo póki co prym wiedzie Harry...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńAjaj, wiedziałam, że tak będzie :D Na miłość Ginny i Draco przyjdzie jeszcze czas i, uwierz mi, będziecie mieli tego po uszy :D
Całuję :)
Cześć, przybywam z kodem:)
OdpowiedzUsuń#Followers1 {
background:#060a14;
position:relative;
width:518px;
left:80px;
top:-20px;
}
#Followers1 h2 {
font-family: 'Great Vibes', cursive;
font-size:20px;
color:#bfe3ea;
text-align:center;
}
Wejdź w Szablon>Dostosuj>Zaawansowane>Dodaj arkusz CSS. Jeśli okienko nie będzie puste to wklej kod gdzieś na końcu. Wklej, wciśnij spację, zmaż spację. Kod wskoczy i na podglądzie będziesz widziała, jak to wygląda:) Powinno być ok, ale gdyby nie było możesz jakieś wartości pikseli zmienić:) Zastosuj i gotowe:)
Pozdrawiam! <3
Dziękuję serdecznie <3
Usuń